wczoraj obchodzilismy pierwsze urodziny bimisi. koty mialy swieto, dostaly duzo dobrego jedzonka i po szczypcie kocimietki

. okolo polnocy poszlismy w trojke spac (tzn. ja i koty). tezet cos tam jeszcze rzezbil przy komputrze i o trzeciej do nas dolaczyl. koty sie przebudzily i stwierdzily, ze jest impreza! od trzeciej do siodmej biegaly po calym mieszkaniu galopem zmiatajac wszystko ze stolu, biurka i regalu i wydajac z siebie bojowe okrzyki

. zrzucily doniczki, wazon z kwiatami wyladowal na laptopie, notatkach i ksiazkach w biblioteki... telefon rozpadl sie na 3 czesci

a spadajace puszki wybily dziure w kafelkach. teraz imprezowicze spia jak zabici razciagnieci w dziwnych pozycjach, nie byli nawet zainteresowani sniadaniem

. czy to przez ta kocimietke wstapil w moje grzczne kociaki diabel? dobrze, ze urodziny sa tylko raz w roku
