Bardzo ciężki i męczący dzień
Pojechałam "tam"
Spędziłam pół dnia czekając na "tą kobietę"
Ale się udało...
W końcu ją spotkałam i udało się podpytać...
Choć za wiele nie udało mi się wyciągnąć...
I nie wiadomo czy wierzyć...
(raczej bym powiedziała nie...
)
Od początku.
A więc jak pisałam, odwiedziłam "tamto" miejsce
zobaczyć co z resztą futer
i w celu podpytania się co z Aschem...
Pietra miałam...
W domu oczywiście tylko ten kretyn

(podwójny pietr)
Ale się uwzięłam i postanowiłam nie wychodzić dopóki doputy nie przyjdzie ta kobieta, zwana moją rodzicielką
Posiedziałam sobie troche
Ale przynajmniej ze zwierzętami
Nakarmiłam

(na tą okazję kupiłam nawet specjalną suchą i mokrą karmę - taką dobrą, drogą jaką polecacie na stronce - BAAARDZO smakowała

)
Wypieściłam
Narobiłam zdjęć i filmów
W końcu przyszła i udało się ją odizolować od kretyna i porozmawiać (boże tak spokojnie chyba od 1,5 roku nie było

, ale starałam się opanować i na spokojnie )
Dowiedziałam się rzeczy następujących:
(choć trzeba brać poprawkę na mijanie sie z rzeczywistością tej osoby)
1/ Asche został oddany
2/ tym razem
twierdzi, że do znanej jej osoby
3/ ów kobieta ma małe dzieci
(dlatego ponoć nie chciała oddać z powrotem kotka) (?)
4/ dobra osoba
i chyba najlepszy trop (jeżeli prawdziwy)
5/ mieszka w domku jednorodzinnym z ogródkiem
To tyle, żadnych konkretów
Ale jest jeszcze jedna rzecz
Na moment zostałam sama w mieszkaniu...
Oczywiście moja reakcja to natychmiastowe przeszukanie mieszkania w celu znalezienia tropu, śladu... (teraz to dopiero miałam pietra

)
Pamiętacie szczeniaczka, ktory zniknął później, pisałam kiedyś...
Znalazłam kwit z Palucha
O adopcji tegoż, że psiaka...
Czyli byli w schronisku (czy w zamian oddali kotka - chyba nie. bo by suczki nie dostali

)
Jednakże to niepokojące...
Druga sprawa:
Znalazłam książeczką wet. Asche'a
Jeżeli ta "dobra pani z małymi dziećmi" taka dobra, to dlaczego nie upomniała się o książeczkę
Przecież to ogromnie ważna sprawa
Asche jako kocię bardzo ciężko zachorował - tam jest opisane
I szczepienie i odrobaczenie...
Jednym słowem - cała historia Asche'a
Nowa właścicielka POWINNA mieć coś tak istotnego
Więcej rzeczy nie znalazłam, bo za szybko wrócili i uciekałam w popłochu z ich pokoju
Nadal nie wystarczająco info do odszukania zguby
Ale ten domek 1-rodzinny, to już coś...
Boję sie, że nowi właścicile będą Go wypuszczać i coś mu się stanie, przecież to taka pierdułka
No i te małe dzieci
Po dzisiejszym jestem bardzo wykończona (i psychicznie i fizycznie)...
Śniadanie zjadłam o 21...
Dowiedzieć się nie dowiedziałam tego co chciałam...
W tamtą stronę i z powrotem na piechotę, a to kawałek drogi...
aby rozklejać ogłoszenia
Ech...
Smutno jakoś tak
Pozdrawiam
A.