Wczoraj Sarabka bardzo chętnie ubrała szelki
ale już przy wyjściu za drzwi zaczęła robić "Nie, nie nieee" więc nawet nie wyszliśmy na podwórko
Tak jak mówiłam spróbuję jeszcze po zakupie szelek dla różowego zabrać ich oboje
a jeśli nie zaskoczy to nie będę jej męczyć na siłę spacerami
Za to wczoraj na spacerku Simbuś śmiertelnie mnie wystraszył
Oczywiscie kiedy zobaczył że Sarabka wychodziła przyszedł do mnie ze smyczą w zębach
i nie miałam serca z nim nie wyjść -zrobiłam dziurki na samym końcu szelek i wyszliśmy
Simbo na spacerku nie ciągnie, nie ucieka więc nie było obawy że tak zapięte szelki rozepną mu się itp
Wyszliśmy, spacerujemy, poznajemy nowych ludzi którzy biegną do różowego z zamiarem wygłaskania
Simbuś wdrapuje się na drzewa do maksymalnego wykorzystania 5m smyczy - ogólnie sielanka
Aż w pewnym momencie widzę że biegnący przede mną Simbutek jest za daleko a smycz wisi smętnie
kiedy załapałam że zerwał się ze smyczy zrobiło mi się najpierw zimno później gorąco
Wołam go, biegnę żeby go złapać - na szczęście różowy reaguje na spacerze jak dobrze wyszkolony pies
stanął, obejrzał sie na mnie z wyrzutem w oczach "Czego ta baba panikuje

" i przyszedł do mnie
Kochane kocisko
Okazało się że rozwalił sie (normalnie pękł na pół) zaczep od smyczy
nota bene dla psów do 25kg
Oczywiście Simbutek mając za nic mój stres żądał kontynuowania spacerku
więc Dami skoczył do domu po krótką smycz i dalej chodziliśmy po trawce ale już bez wspinaczek na drzewa
Co nie spotkało się z wielkim entuzjazmem różowego ale zostało zaakceptowane