Dawno nie pisałam o moich kociambrach, bo:
a) zdrowe są
b) kłopotu nie sprawiają
b) rozrabiają w normie
c) wątek o sterylizacji BluMki był osobno, zakończył się wraz ze znikaniem blizny
Myślałam, że okraszę za ten wątek jakimiś zdjęciami, kupiłam nawet w tym celu prymitywnie gadżetową cyfrówkę, ale jakoś na razie kiepsko mi te zdjęcia wychodzą... Ostatnio ewidentnie z mojej winy nie wyszedł Budyń w chrakterze wiewióra wspianjący się na drzewo i w charakterze tygrysa, spoczywający na konarze
Za to postaram się parę sytuacyjek dla wyobraźni podrzucić:
1. Kumple z podwórka.
Rzecz sie dzieje wczoraj na spacerze. Ja z BluMką spaceruję przed blokiem, TZ z Budyniem śmiga po osiedlu. W pewnym momencie znikneli za blokiem, po kilku minutach pojawiają się z drugiej strony. BluMka oczywiscie zobaczyła Budynia, gna w jego stronę (tak ma), Budyń zjeżony wpada na podwórko, ciągnąc za sobą TZ-a, wpada na jedno drzewo, zbiega, na drugie drzewo, zbiega... Patrzę pytająco, a TZ mówi, że za blokiem w pewnym momencie obejrzał się, czy psa jakiegoś nie ma w okolicy. Patrzy, a tu niespełna dwa metry za nieświadomym sytuacji Budyniem podąża duży czarny kocur, a za nim drugi, łaciaty... Ze akurat czas spaceru upłynął, poszlismy do domu - ja od rzu na balkon, żeby zobaczyć, czy kocury tam jeszcze są. Wyjrzałam i zamarłam... Na dole rej wodził czarny kocur, na oko to ponad dwa razy większy od Budynia, z 8 kilo to spokojnie albo i lepiej (ale nie gruby, tylko duuuży), za nim drugi- czarno-biały, tez z półtora Budynia, a z nimi trzeci, m/w budyniowej wielkości burasek. Oczywiściem pognałam po aparat, zdjęcia kiedyś będą (robiłam tradycyjnym, z 2. pietra, może coś bedzie widać) Kocury przyszły, bo na balkonie na I pietrze rauczała kotka w rujce. Oczywiście, jak ja wypadłam na balkon, to Budyń za mną, też się włączył w koncert na kilka kocich głosów.....
2. Dzieci i pieski.
Chodząc na spacery na podwórku spotykamy ludzi, dzieci i pieski. BluMka generalnie przed wszystkimi takimi zwiewa gdzie pieprz rosnie, aczkolwiek ostatnio obserwuje, że boi się ludzi, psów jakby mniej, wczoraj jak ruszyła na sympatycznego kundelka z sąsiedztwa, to aż mnie zatkało. A ona na prostych łapkach, wiedziona ciekawością, szła prosto na niego. Piesek specjalnie nie reagowal, bo ma w domu 5 kotów... Na poczatku naszych spcerów w sąsiednim bloku na parterze otwierało się okno i pewna pani pokazywała swojemu jorkowi kotka na spacerze, pies dostawał amoku, no comments. Generalnie większośc ludzi jak widzi, że idę z kotem, bierze psa na smych, ściąga smycz, zmienia trasę albo cokolwiek. Ale są rózne kwiatki, np. piesek biegnie do Budynai, Budyń się jeży, ja patrzę na panią, a pani: "Ona ma kota w domu, nic mu nie zrobi", ja: "Ale kot nie ma psa i może coś zrobić", pani: "to jej na dobre wyjdzie, nauczy się nie zaczepiac",
ja: "ale kot ma nieobcięte pazury i podrapie jej oczy" pani - zabiera psa.
Ostatnio z kolei idziemy sobie z Budyniem, a tu pędzi na nas sznaucer olbrzym. Pani idzie za nim, a jakże, ze smyczą, ale piesek nie jest do niej przypięty. Wzięłam Budynia raz na ręce, wyrwał się, bo nie widział psa, wzięłam drugi raz, a pies biegnie prosto na mnie. Zamarłam, a pies.....w ostatniej chwili mnie ominął. Przeniosłam Budynia z 20 metrów, puściłam, a on mnie jeszcze następne 20 pociągnął na smyczy i wbiegł na najbliższe drzewo.
Osobna historia to dzieci. Dzieci są okropne - pchają się do kota z łapami. Ostatnio jakby mniej. W zeszłym roku pogoniłam z 15. I tylko JEDNA dziewczynka zapytała, czy może pogłaskać. Jej pozwoliłam. A tak mówie, że kot drapie i gryzie (bo drapie i gryzie). Ostatnio jakieś dziecko oglądało Budynia jak małpe w cyrku, przeżywając, że kotek je trawę, a nie mleczko... Aha, przed dziećmi to i Budyń zwiewa...
3. Mikrofalówka.
Koty nauczyły się, że jak im daję mięsko, znczy wołowinkę, to wczesniej je rozmrażam w mikrofalówce. Teraz co bym tam nie wkładała, meldują się jak na zawołanie. Budyń siada na kuchence, BluMka przy drzwiczkach i wlepiają we mnie wytrzeszczone ślepia, wyglądają jak dwie sowy... A potem siedzą tak jak kuchenka już się wyłączy i czekają, aż wyjme, co im się nalezy. Krojenie odbywa się w pełnej asyście - BluMka siedzi przy desce, porywa pierwszy kąsek, zjada i czeka na nastepne. Budyń stoi przy szafne i wsadza mi pazury pod nóż....
4. Telefon.
Ostatnio TZ dzwonił do swoich rodziców trzymając Budynia na kolanach. Budyń połozył mu się na kolanach, łapkami wszystkimi czterema złapał słuchawkę, a ząbkami złapał TZ za rękę. I mruczał przy tym tak, że na cały dom było słychać.
5. Synek.
CZasami odwiedza mnie siostra-studentka. Generalnie koty ją lubią, ja sobie czasami żartuję, że ciocia Magda przyszła. Ostatnio przy cioci Magdzie mój TZ powiedział do Budynia "synek". Siostra uznała nas za nieuleczalnych...
I to chyba tyle na dziś....