Taya, po usłyszeniu byle czyjego porannego budzika, natychmiast wrzeszczy jeeeść. Często uratowała nam tym wrzaskiem tyłek

bo wiadomo, że po usłyszeniu budzika nie zawsze się wstaje
Wieczorem, na dźwięk wody wlewanej do wanny, natychmiast musi być w łazience i asystować przy kąpieli. Zaczyna się energicznym przyłożeniem upazurzonej łapki poniżej mego krzyża (oczywiście na gołkę) , potem pogoń za gąbką również po moich plecach, a na koniec napad na nogi przy opuszczaniu wanny. Innym członkom rodziny raczej nie asystuje a jeśli już, to nienapastliwie.
Czy to jest wyraz jej miłości do mnie czy wręcz odwrotnie?
I jeszcze temat piłeczek (tych robionych z torebek). Zabawa na podłodze jest wg niej mało atrakcyjna. O wiele ciekawiej jest wkładać je do: butów, torebek, plecaków, reklamówek, pudełek wszelakich, pod kołdry i inne takie. Potem należy piłki wyjąć - rwetes przy tym nieziemski i bałagan również, pościel spada na podłogę, buty same chodzą po mieszkaniu a co mniej bystrzy goście maja trudności w nałożeniu obuwia, bo czasem nie zdąży wyjąć "niespodzianki"
