Dongi walczyła przy podawaniu tabletek. Nie mówiąc już o czyszczeniu uszu na początku. Na szczęście z upływem czasu chyba nabrała zaufania i to już nie były takie katusze dla mnie i dla niej. Za to jej małe córeczki były absolutnie nie do utrzymania. Bałam się aby w tej szamotaninie nie zrobić im krzywdy. Na szczęście wyrosły z nich niewiarygodne wprost amatorki ryb i spokojnie można im teraz przemycić leki w jedzonku. Szkoda, że mądrala Kaszmir to niejadek i oszukać się nie da.
Podawałam Zenkowi encorton 2 razy dziennie przez 5 miesięcy i nie było problemów jeśli od razu trafiłam tam gdzie trzeba, bo jak się gdzieś po drodze przykleił to było plucie.
Bechet bardzo współczuję, bo co innego "walczyć" z kotem nazwijmy to "wydolnym oddechowo" niż z takim wrażliwym biednym Kaszmirem.