Na przekór...

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon mar 19, 2007 21:06

Rudzielec gotowanych nie kce.
Rudzielec kce surowe i już.
Ostatecznie może być pieczony na rożnie kurczak.O.

Poza tym Kaszmir czuje sie ok. Głodny jest bardzo i stale. Przed chwilką nawet chrupki skubał 8O
Zaraz idziemy wpychać tabletki i dawać kolację. Dzisiaj wołowinka.
Oczko bez fajerwerków, ale Tż mówi, że wygląda lepiej. To się nie kłócę. W koncu i tak chlop ma zawsze racje :twisted:
Kontrola pojutrze.
Oddychanie ok. Beż napadów duszności, Kaszmir oddycha szybko (ale to u niego normalne), ale głęboko.

Słonku kochany, nie daj się. Nie taka chlamydia straszna jak ją weci malują :wink:
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Pon mar 19, 2007 22:07

U mnie też surowe jest cacy a gotowane bee :lol:

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 20, 2007 1:04

U nas surowe bee i gotowane bee...

Skad mozna zlapac to cos w oczkach?
Obrazek Obrazek

Anna_33

 
Posty: 4120
Od: Nie mar 05, 2006 23:39
Lokalizacja: Warszawa Ursynow

Post » Wto mar 20, 2007 7:35

Też się właśnie zastanawiam Anno..... Żadnych nowych kotów ani kontaktów rezydentów z obcymi, mydło antybakteryjne po wejściu do domu to rutyna.... Nic to- powalczymy z potfforem Denis- wiecie to ta moja "Jadowita" :wink: Współpracy przy kropelkach raczej nie osiągniemy ale chwyty obezwładniające mamy po Yennie opanowane perfekt, przećwiczone potem na Krokerze- Denis nie ma szan :lol:

U nas surowe- jedna kuleczka dla Sowy, pół kg dla Krokera i Yenny jest ok, reszta- bee, gotowane trzeba szybko zakopać :lol:
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 20, 2007 11:48

Moje szczescie juz tak zglupialo od wiosny,ze nawet Biomill wczoraj zakopal..odzywia sie tylko usteczkami witaminowymi (((

Hoop hop Kaszmirku? Dobre sniadanie bylo?? Spisala sie Duza, czy sie ociaga??
Obrazek Obrazek

Anna_33

 
Posty: 4120
Od: Nie mar 05, 2006 23:39
Lokalizacja: Warszawa Ursynow

Post » Wto mar 20, 2007 12:37

Śniadania dziś nie było.
Tabletek też nie.
Po kilkunastominutowej walce i trzech kolejno wyplutych i rozmemłanych porcjach proszków zatopionych w maśle daliśmy sobie spokój i rozeszliśmy się wściekli na siebie. Ja do pracy a Kaszmir pod łóżko.
Kotecek wyraźnie nabrał sił i postanowił, że koniec z tym męczeniem.
A ja durna myślałam, że sie trochę ucywilizował i teraz już zawsze jakoś mu te tabletki wcisnę :roll:
Tere - fere :evil:
Jak to dobrze, że chociaż leki na oczy udaje nam się podać (we dwójkę oczywiście).
Cholera jasna.
Wrrrrr
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Wto mar 20, 2007 12:45

Kaszmir no co Ty ?
Tablety w masełku ...pycha są :D
Dobrze,że Aucia tego nie czyta :lol:

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro mar 21, 2007 7:19

Bechet a Ty te tabletki w maśle wpychałaś rano sama czy z TŻtem? Bo dwuosobowo powinno się udać- Kaszmir na wersalce w pionie (siedzący, stojący) jedną ręką chwytasz i zbierasz skórę na karku (jak z dowcipu o wytrzeszczu i za ścisłych warkoczykach) i odchylasz głowę do tyłu (japka sama się uchyli). Drugą ręką unieruchamiasz to co się nadmiernie porusza- albo przednie w łokciach albo pupa do "ziemi" jak przy uczeniu psów siadania. Druga osoba ma gorzej bo operuje przy "otwartej szablozębnej paszczy"- u nas najlepiej wychodzi z jednym palcem przez policzek za zębami z tyłu- żeby nie stracić pozostałych palców. Na całą akcję nie należy przeznaczać więcej niż 30 sekund- potem można już sobie darować :lol: Tylko nerwy straci i człowiek i kot :) A rozmiękłą tabletkę wepchniętą pogryzionymi palcami i tak wypluje :)

Kaszmirku- mógłbyś trochę powspółpracować- ja wiem, że teraz ta cała afera lustracyjna i w ogóle..... Ale my Cię wybronimy w razie czego :) Całuski dla Agenta od ciotki :)
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro mar 21, 2007 8:13

Ja mam kota od trzech miesięcy i szybko musiałam się niestety nauczyć jak podawać tabletki. Robiłam tak jak opisałaś Słonko tyle że sama: lewą ręką za kark, a prawą środkowym palcem rozchylałam pysia i wkładałam tabletkę- sprawność około 90% :D Czasem udawała, że połknęła i wypluwała, ale tylko raz ugryzła i to niegroźnie.
Za to teraz przy zapaleniu dziąseł muszę jej robić bolesne zastrzyki w kark. Po pierwszym tygodniu kiedy była bardzo dzielna zaczęło się ściganie kota po domu i co najgorsze często się wyrywa podczas podawania tak, że muszę się wkłuwać drugi raz :crying: . Już wysiadam psychicznie jak przychodzi czas zastrzyku, bo wiem jak to boli i stresuje Tosię, ale musimy wytrwać, bo widać znaczną poprawę.

Pozdrowionka dla bohatera czyli Kaszmirka- jesteś bardzo dzielny!!! i dla jego Pani- jesteś wspaniała, podziwiam i trzymam kciuki :ok:
Obrazek
Obrazek Obrazek

mimw

 
Posty: 7010
Od: Sob mar 10, 2007 17:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro mar 21, 2007 9:14

Slonko_Łódź pisze:Bechet a Ty te tabletki w maśle wpychałaś rano sama czy z TŻtem? Bo dwuosobowo powinno się udać- Kaszmir na wersalce w pionie (siedzący, stojący) jedną ręką chwytasz i zbierasz skórę na karku (jak z dowcipu o wytrzeszczu i za ścisłych warkoczykach) i odchylasz głowę do tyłu (japka sama się uchyli). Drugą ręką unieruchamiasz to co się nadmiernie porusza- albo przednie w łokciach albo pupa do "ziemi" jak przy uczeniu psów siadania. Druga osoba ma gorzej bo operuje przy "otwartej szablozębnej paszczy"- u nas najlepiej wychodzi z jednym palcem przez policzek za zębami z tyłu- żeby nie stracić pozostałych palców. Na całą akcję nie należy przeznaczać więcej niż 30 sekund- potem można już sobie darować :lol: Tylko nerwy straci i człowiek i kot :) A rozmiękłą tabletkę wepchniętą pogryzionymi palcami i tak wypluje :)

Kaszmirku- mógłbyś trochę powspółpracować- ja wiem, że teraz ta cała afera lustracyjna i w ogóle..... Ale my Cię wybronimy w razie czego :) Całuski dla Agenta od ciotki :)


j=Ja mam przy okazji pytanie-przepraszam Kaszmirku, że w twoim wątku, ale dotyczy podawania tabletek. Widziałam sposób bardzo skuteczny, ale według mnie niebezpieczny-może sie mylę. Mianowicie kot leży u właścicilela na grzbiecie, wrzuca sie tabletke zamyka pyszczel i tabletka faktycznie nie ma jak wypaść, zle czy czy czy cze ma niebezpieczeństwa, że wpadnie nie tam, gdzie trzeba?

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro mar 21, 2007 9:19

Tak jak człowiekowi tabletka może wpaść do krtani tym bardziej, że kot się nie spodziewa. Ja nigdy bym tak nie próbowała, bo bałabym się, że kot się udusi.

Jak się ma Kaszmirek?
Obrazek
Obrazek Obrazek

mimw

 
Posty: 7010
Od: Sob mar 10, 2007 17:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro mar 21, 2007 9:20

Ja czasem tak robię jak akurat mam Zenka na kolanach (tabletki od dawna daję 2 razy dziennie). Leży z lekko uniesionym łepkiem przy moim brzuchu. Tylko, że Zenkowi można dać tabletkę w każdej pozycji, w każdej chwili i generalnie zupełnie nie ma z tym problemów. Dlatego wiem gdzie wrzucam i mam czas aby to zrobić, bo nie walczę z kotem. Jeśli kot walczy to rzeczywiście może nie być bezpieczne.\
Edit: No i ja nie musze zamykać paszczy, bo Zenek łyka bez mrugnięcia okiem. Taki mam skarb.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro mar 21, 2007 9:27

Tosza, ja bym nie ryzykowała.
Kot może się zakrztusić i w najlepszym przypadku i tak odkaszlnie tabletkę lub zwymiotuje, a może się nawet udławić.

My podajemy tabletki na różne sposoby. Raczej robię to sama, żeby delikwenta dodatkowo nie stresować. A poza tym Darek musi wyjść do pracy po piątej rano, a w międzyczasie musimy podać jeszcze krople i maść do oczu, bo tego nie jestem w stanie zrobić sama. Nie mam sumienia kazać Darkowi wstawać jeszcze wcześniej niż to konieczne (teraz wstajemy za dwadzieścia piąta rano :strach: ).
Patent z masłem sprawdzał się przez jakiś czas, bo dawało fajny poślizg i ładnie przechodziło przez gardziołko. No, ale Kaszmirek bardzo szybko się wycffania, więc patent wziął w łeb. Wczoraj wrzuciłam mu te tabletki we fragmencie tego sławetnego pierożka, które regularnie pożerała Lola. Pierożek ów dodatkowo utytłałam jeszcze w maśle. Jakoś poszło.
Niestety musimy podać jednocześnie trzy leki, więc muszę je czymś zlepić razem, bo na potrójne upychanie tabletki w kota kot na pewno nie da się namówić. Muszę zrobic to jednorazowo, nie ma zmiłuj.
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Śro mar 21, 2007 9:34

Sylwia, ja tak miałam z Bechetem. Ten kot miał do mnie takie zaufanie, że każdą, nawet największą tabletkę byłam w stanie mu podać. Zawsze.
A Kaszmir walczy ze mną jak lew. Gryzie, drapie, pluje i syczy.
Do tego, jak ma wolne łapy, próbuje wydostać sobie podaną tabletkę z pyszczka pazurzastą łapą i rani sobie podniebienie, dlatego musze mu je aplikowac szybko i zaraz zamknąć paszczę, żeby w niej nie grzebał.
No, ale jeżeli od razu nie połknie, to tabletki zaczynają się rozpuszczać, a że Encorton i Theovent są gorzkie jak jasna cholera, to dodatkowo kot dostaje strasznego ślinotoku i wtedy to już w ogóle posprzątane.
I na dokładkę po chwili walki Kaszmir coraz bardziej się denerwuje i zaczynają narastać duszności.
Ogólnie - sama przyjemność.
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Śro mar 21, 2007 11:22

Opis podawania tabletek Kaszmirowi, żywcem przypomina mi podawanie tabletek fundacyjnej Psotce... dopóki nie miało się `przyjemności` z takim kotem, może się wydawać, że podanie tabletek to kwestia wprawy i zdecydowania... też żyłam w takim przekonaniu, dopóki nie musiałam leczyć pogryzionych przez Psotę palców.... nawet metoda `na mumię` się nie sprawdzała, bo diablica gryzła...

Miłego dnia.

[Kaszmir, przygotuj się na wietrzenie - weekend ma być pięęęknyyy. :D ]
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016 i 76 gości