Zaglądamy do sanatorium Orzeszka i też dobrze
Cos tu muszę napisać na temat bezogoniastych. Koło nas jest sporo kotków wychodzących, ogródkowych. Odwiedzają nas, to znaczy nasze panienki.
Ubiegłej zimy był gość specjalny. Piękny duży biały kocur. Wychodzę na ganek, gdzie liryczne rozmowy z dziewczynkami. A on w nogi, odwraca się tyłem i

nie ma ogonka! W ogóle!
Potem przychodził często, dawał się z lubością klepać po bezogonowej tłustej pupie i był bardzo zadowolony.
Zadzwoniłam do Doroty Sumińskiej, żeby pogaworzyć o bezogonkowych kotkach. Jest dużo, po urazach, róznych operacjach, a czasem się nawet takie rodzą.
Gdy byliśmy wszyscy na słynnej wyprawie w Tajlandii

, spotykalismy często kotki bez ogonów, albo z bardzo króciutkim, albo z takim tylko skręconym kikutkiem. Tam taka "rasa". I wszystkie mają się świetnie.
A teraz o siusianiu. Był w naszej rodzinie jamnik, już odszedł, w wieku 18 lat. Przez ostatnich 8 miał kłopoty z pęcherzem i musiał być wyciskany.
Na początku było to kłpotliwe, nie wszystkim pozwalał, sam nie potrafił sie przyzwyczaić. Ale z czasem było to już najnormalniejsza część dnia, o określonych porach wychodził na spacer i było regularne siu. Latami.
Odszedł ze starości, na zupełnie niezwiązaną z siusianiem dolegliwość.
My tu kciuki wielkie trzymamy za cudnego Orzeszka, dobrze, że już jadł i pił!
Pozdrawiamy z naszego sanatorium i życzymy dobrego dnia!