Kociaków jest sześć

a nie cztery, są rude, jedna szylkretka pręgowana i dwa buro białe. Urodziły się wczoraj. Marcóweczki.
Mała Zołza siedzi w tej samej piwnicy co Zołza z małymi. I nie wychodzi. Faktycznie nie wygląda najlepiej, ale karmicielki kombinują, że może coś jej się stało, bo prawie się nie rusza (owszem na mój widok się ruszyła). Powinnam ją złapać, ale nie mogę świrować w tym pomieszczeniu, żeby Zołza nie wyniosła małych
Kocur też nie wygląda dobrze, na moje laickie oko to koci katar. Nie może jeść - albo ma zapchany nos, albo coś z dziąsłami. Oby to nie były nerki... Umówiłam się, że karmicielki złapią go w piątek do 18.00, żeby pojechać z nim do lecznicy i zdążyć jeszcze zbadać krew.
Reszta kotów wygląda średnio, chyba są przeziębione. Niektóre dostają antybiotyk (ospamox chyba), który karmicielka dostała od swojej wetki. Mam nadzieję, że pomoże, a przynajmniej nie zaszkodzi. Ja dałam im 14 kapsułek beta-glukanu, żeby dosypywać do jedzenia kotom.
Zdjęcia marcóweczek niebawem.