bazyla pisze:No więc tak:
odebrałam kocinki na dworcu, zawiozłam do domu i zakwaterowałam w łazience. Transporter cały czas miały otrwarty. Cola wyściubiła nos z transportera i do połowy z niego wyszła. Ale potem znów się schowała. Pepsi nawet nie wyjrzała.
Zostawiłam je same w łazience, żeby mogły jakoś się wyluzować będą c same.
Później przyniosłam im jedzenie. Żadna nie chciała wyjść z transportera. Zatem dawałam każdej porcje jedzenia wprost z ręki. Jadły obie, choć b. mało. Żadna nie chciała pić.
Cały wieczór nadal siedziały razem wtulone w transporterze. Do kuwety żadna nie wyszła.
Dziś rano gdy weszłam do łazienki Cola siedziała na transpoterze, rozglądała się z ciekawością po łazience. Dała się pogłaskać, wyginała całe ciałko, żeby jeszcze i jeszcze i jeszcze ją głaskać. Po takiej sesji wsadziłam ją do kuwety. W kuwetę wsypałam zwykły piasek. Gdy tylko ją tam wstawiłam od razu było duuuuże sioooooooo.
Pepsi jak dotąd nie wyszła z transportera. Nie sikała i nie robiła kupy.
Plan mam taki:
1. Dziś kupię dla Pepsi Animondę - w Krakowie ją zjadła, więc może to jej posmakuje. Kupię też Conwalescenta oraz kurczaka, mięso wołowe i wieprzowe, kupię Kit Kata i będę testować, czy jest coś co jej odpowiada.
Wyciągnę ją chyba z tego transportera, zrobię legowisko inne. Może wtedy się ośmieli. Wygląda jak by albo przeżywała wielki stres, albo jakby była chora.
Mam dylemat, czy brać ją do weta? Może lepiej dać jej ochłonąć?
2. Z Kolą wydaje mi się, że będzie dobrze. Raczej tak sobie myślę.
A Wy cioteczki co radzicie?
Ona ma pełniutki pęcherz. Ten wet, u którego byłyśmy w niedzielę przed podróżą, zalecał, że gdyby się nie wysiusiała to trzeba z nią podejść w poniedziałek czyli dziś do lecznicy. Ona na pewno nie załatwiała się od piątku a co było wcześniej?
Z kontenerka wyciąg ja po prostu. Ona na rękach bardzo dobrze sie czuje. Zaraz się przytula i kokosi na kolanach. Nawet jak zaczniesz głaskać ją w kontenerze to powinna się rozmruczeć