
Witam. Mam na imię Tigra, choć mówi się na mnie Tajgusia, Tajga, Straszliwy Drapieżca, Malusi Kotecek i wiele jeszcze mam imion. Nie wszystkie zdradzę, gdyż jestem raczej tajemnicza. Mieszkałam w okolicach śmietnika. Przychodziła taka jedna Duża z jedzeniem. I coś mnie tknęło. Skoro ona tak ciągle przynosiła jedzenie dla nas, musiało to znaczyć, że Ona ma tego jedzenia dużo. Więc od wielu tygodni urabiałam to dwunożne stworzenie - skądinąd całkiem sympatyczne. I w końcu pękła. Pamiętam jak dziś - przyleciała z jakąś skrzynką. Otworzyła ją i stanęła obok. To weszłam. I tak znalazłam się w Domu Tymczasowym. Jednak trzymano mnie na początku w jakimś małym pomieszczeniu. Co gorsza: wsadzili mnie do klatki!

Tak przy okazji: nie chciałby ktoś takiej tygrysiczki? Powiem, co potrafię. Umiem korzystać z kuwety (łatwizna), umiem połknąć tabletkę w ciągu sekundy i nie wypluwam, mruczę, ocieram się łebkiem o nogi. No i mam piękne zielone oczy. My tygrysy tak mamy z tymi oczami. Nie dość, że zielone, to zdrowiutkie. I nie mam świerzba ani grzybicy. To juz coś, prawda? Nie każdy dziki kot tak ma.
A oto ja w całej krasie:



Tak się wyleguje na stoliczku dziki tygrys domowy.

Tak dziki tygrys robi "chhhyyyy".

Miau. Pokochaj mnie.