Malutki całuśnik ma na imię Milka

i za parę dni jeśli wszystko dobrze pójdzie, pojedzie do Poznania. Mieliśmy w weekend gości i okazało się, że koteczka to mały boidudek, o co jej w ogóle nie podejrzewałam. Sobotę i niedzielę spędziła w wersalce, wychodząc tylko na chwilę do kuwety, gdy nikogo nie było w pokoju. W poniedziałek jednak przełamała strach i opuściła kryjówkę na dłużej. Oczywiście gdy tylko goście wyjechali, Milka zapomniała o strachu

Mam nadzieję, że w nowym domu szybko przyzwyczai się do swoich opiekunów.
Dostaję od niej codziennie takie ogromne porcje czułości, że ciężko będzie mi się z nią pożegnać
