Dziś Sonia pokazała co potrafi..... Zabrałam ją do lecznicy na szczepienie i kontrolę uszu (świerzb jednak jest) Jedziemy sobie spokojnie, dojeżdżamy prawie na miejsce i poczułam coś jakby bączek, troszkę mi zaśmierdziało. No niestety, to nie był bączek tylko qpsko

Nie dość że zrobiła, to jeszcze w to usiadła. Zaparkowałam i zastanawiam się co zrobić, w torebce kilka chusteczek, ręcznik w transporteku zafajdny. Całe szczęście, że miałam w bagażniku ręczniki papierowe i płyn do mycia szyb. Wypuściłam Sonię z transporterka, jako tako wytarłam koci kuper uważając coby mnie nie upaćkała, poszła na tylne siedzenie a ja próbowałam doprowadzić klateczkę do stanu używalności. Nie było łatwo: smrodek nieziemski, słońce praży, qpy strasznie dużo. Jak chciałam doczyścić Sonię to schowała się pod moje siedzenie i musiałam się namordować żeby ją stamtąd wyciągnąć.
Wreszcie udało nam się dotrzeć do lekarza, zapaszek od nas jedzie ale na szczęście w lecznicy też nie pachnie fiołkami. Pani Beatka to wyrozumiała kobieta – pewnie niejedno zafajdane kocie już widziała a raczej czuła.
W drodze powrotnej dałam SMS-ka TŻ-towi żeby kąpiel dla nas szykował. Od razu podstawiliśmy Sonię pod kran, broniła się straszliwie a teraz czyściutka i pachnąca śpi na drapaku. Sporo to dla niej przeżyć jak na jeden dzień.
A ja już się boję kolejnej wizyty. Chyba trzeba będzie skompletować jakiś „pakiet awaryjny” na wszelki wypadek
Pozdrawiam