
Właściwie, już po pierwszej wizycie w weta i zatosowanych lekach wszystko wrócilo do normy, ale " na wszelki wypadek" (chyba) leczenie trwa, dziś ma iść po raz ostatni (taka kontrolna wizyta po wczorajszym dniu przerwy).
Myślę, że niedyspozycja była jednak spowodowana stresem po zmianie domu, albo zmianą wody (choć była zgodnie z zaleceniem przegotowana lub mineralna) albo... no kilka tych "albo" znalazłoby się.
Maurycy jest przesłodką, mruczącą, ciepłą futrzaną kuleczką, lub przesłodkim rogalikiem lub małą bagietką (reszta j.w.

Przychodzi już na wołanie, co dla mnie, jego "mamy", jest oczywiście oznaką wielkiej inteligencji pociechy






W ciągu dnia aby zatnąć w objęciach Morfeusza nie szuka specjalnego miejsca. Natomiast wieczorem...och wieczorem to zupełnie co innego.
Uważa, że moje spanko jest jego spankiem. Jeżeli ON ma ochotę udać się już na zasłużony całonocny odpoczynek a spanko jeszcze nie gotowe kręci się wokół kanapy, pomiałkuje, wyraznie pokazuje o co mu chodzi.
Ja, jako już prawie kocia niewolica ( jestem poddawana przez niego systematycznej tresurze) posłusznie ścielę łóżko i zadowolony (czego nie ukrywa mrucząc) Pan Kot, idzie spać na moją poduszkę lub obok.
Jest to przyznaję przesłodkie, że śpi ze mną

Co prawda, dzisiejszej nocy mnie zdradził (poszedł spać do łóżka syna) ale mam nadzieję, że niewierny dziś powróci.
Ma jedną, jedyniusieńką wadę. Jedną, za to dość bolesną.
Chwyta ząbkami, podgryzuje, gryzie namiętnie, gryzie mocno!!!
Wszystko zresztą, nie tylko nasze ręce i stopy.
Uwielbia to robić

Na nic się zdały wszystkie dobre rady jakie zastosowałam, łacznie z popsikaniem kota w tym momencie wodą, głośniego oznajmniania swojego niezadowolenia itd.. itp.. Na moment odsoczy, za moment wraca i robi to samo.
Chyba nie pozostało nam nic innego tylko czekać aż z tego wyrośnie... o ile wyrośnie

Już nawet nie chodzi mi o ręce, ale boję się, że przegryzie jakiś kabelek, a tych ci u nas dostatek. I nie bardzo jest jak je zabezpieczyć. Coś jednak powinnam szybko zrobić, bo po prostu, boję się o niego.
Dlatego imię , jak na razie powinien mieć inne, Gryzencjusz pasuje idealnie.
Przymila się, gramoli się coraz wyżej, wyżej, głaszcze obiema łapkami twarz, mruczy słodko, potrze pyszczkiem o mój pyszczek, i nagle... chap! ostrymi jak szpileczki ząbkami w brodę.
No tak, chmmm .. ..rozpisałam się, jak zwykle.