Tosia to jedna z burasek która do wczoraj mieszkała w schronisku w Głownie
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=56 ... sc&start=0 ( na tej stronie zwana Filonka Bezogonka). Mieszkała bo teraz zamieszkuje moja łazienkę. Gdyby nie dwie ciotki Gosia i Georg-inia pewnie dzisiaj by tam tez mieszkała, jednak co z jutrem nie wiem, a może wiem ale wole nie myśleć. Tosia siedziała skulona, cichutka, nie zwracała uwagi na wielkie zamieszanie związane z kłuciem kocich karków oraz czyszczeniem kocich uszu. Ją zabiegi ominęły z racji bycia rekonwalescentka ogonowa ( miała amputowany spory kawał ogonka). Na szczeście ( wielkie i ogromniaste) ww ciocie zainteresowały się nie, wzięły na raczki a tam wszystko żeziło i grało w tych małych płuckach. Podjęłyśmy wspólna decyzje, kota jedzie do Łodzi, nie może tam zostać w tym stanie. Wetka potwierdziła diagnozę naszych domorosłych lekarek, kicia ma cos z płuckami ( trudno dokładnie powiedzieć co bo mruczała na sam widok stetoskopu, nawet z watką nasączoną śmierdzidłem jakim pod samym noskiem). Coś niedobrego zaczęło się dziać już z Tosiowym ogonkiem.
Tosia bardzo bała się jeść z innymi kotami, rezultat odwodnienie i niedożywienie. Wetka dojrzała coś zażółconego w oczkach ( niestety byłam za bardzo przejęta i nie zrozumiałam co), po czym stwierdziła, ze być może z tego głodu już cos się biedna wątroba uszkadza.
Tosia jest bardzo grzeczna, przymilna, domaga się głasków. Transport zniosła cudownie. Pierwsza noc u mnie również. Je z wielkim apetytem specjalne saszetki royala convalescence i intestinal oraz pyszne suche, wodą tez nie pogardzi. Dzisiaj dostała kroplówkę, znaczy ja sama podałam ( pierwszy raz w życiu to się chwale). Wczoraj tez kroplowa była i masa zastrzyków.
Tosia jest piękna i taka kochana, widać w jej oczach wdzięczność za wszystko.
Tak wygladam

Zwróćcie uwaglę na moje piekne umaszczone plecy i na te rudosci
o wlasnie zobaczcie jakie te plecki ciekawe sa i uszko orudziałe
a tu jestem z kroplówka, patrzcie jaka jestem grzeczna i dzielna
