22 lutego, w czwartek byliśmy z Rudym u weta - usunęlismy kamień, który aż podnosił dziąsła biedakowi. Do tego pod jednym zębem była ropa no i trzeba było usunąć kła. Musiało go to wcześniej bardzo boleć. Teraz jest duuużo weselszy

No i zaczął gryźć karmę zamiast, jak wcześniej, łykać w całosci. Oraz wyZIEWY z paszczy nie są już tak toksyczne
To relacja z zapasów wczorajszych:
Zazwyczaj zaczyna się inwektywami ze strony Rudego - wiadomo - jest mniejszy,
starszy, ma mniej zębów i łap, to chociaż se pokrzyczy. Następnie któryś
kładzie się i prowokacyjnie (to widac!) myje łapkę... Drugi nie spuszcza go z
oczu i wreszcie nie wytrzymuje i rzuca mu się do gardła. Następnie wirująca i
wrzeszcząca czarno-rudo-biała kula przetacza się przez łóżko i spada z
łoskotem na podłogę... Wtedy rozpoczyna sie pościg, również połączony z
inwektywami wysyłanymi pod adresem jak zawsze milczącego Gadżeta... Wreszcie
dopadają sie znowu i zazwyczaj na tym etapie Gadżet powoli dopada Rudego i
gryzie do w dupkę. Rudy nie pozostaje mu dłużny i wpija się w kark. Potem
jeszcze kilka razy zostaje spoliczkowany i można rozejść się każdy w swoja
stronę...
Tak to wygląda co rano. Wolę zakładać, że kotowie to lubią...
A dzisiaj - jestem świadkiem - Gadżet wylizywał Rudemu futerko
Procedurę dokoceniową uznaję za zakończoną z sukcesem
A tu mi chłopaki pomagają w pracy:
a tu nie wiem, co robią:
Udali mi się kotowie, prawda?
