Jak to, to nie było trudne do przewidzenia?!?
Starałam się być twarda i mieć serce z kamienia. Zimny hów, zgodnie z zaleceniami lekarza, żadnych specjalnych karesów i te sprawy...
Jak to było?
Wyprawiłam męża wieczorem do weterynarza z Narcyzem w celu odrobaczenia i jak wrócili, to czekała mnie poważna rozmowa... Że on się tak przywiązał (ciekawe kto do kogo?) i tak potrzebuje kontaktu z człowiekiem... Generalnie, to nie trzeba mnie było za długo przekonywać

tylko niespecjalnie chciałam uwierzyć, że mówi to człowiek, który tydzień temu spytał się mnie, czemu ten kot tak śmierdzi i czy nie było ładniejszego

Cóż, tydzień mruczenia i udeptywania kolan najwyraźniej wystarczył, żeby miłośnicy psów (dużych!) latali w upojeniu po mieszkaniu z patykiem z piórkami...
Wracając do konkretów, to po odrobaczeniu poddałam dziś dogłębnej analizie ocznej kupę, ale robaków nie widziałam... Także nie wiem co myśleć. Pewnie trzeba będzie mu zaaplikować to coś jeszcze raz, tak na wszelki wypadek.
Pytanie - wet stwierdził, że on (Narcyz) właściwie jest już za duży na szczepienia... Jakbym tam była, to bym pewnie powiedziała coś w stylu "Ale na forum pisali...." Wydaje mi się, że szczepienia MUSZĄ być, tym bardziej, że mały może się zetknąć z wychodzącą kotką moich rodziców. Także proszę o opinię.