Jeszcze dopiszę...byłam dziś z Zuzia u dermatologa, a ponieważ to mama jej kolegi z klasy więc umówiłyśmy się przed ich lekcjami w jej domu...wchodzę i widzę drapak...macie kota...wykrzykuję...tak, a co?...jest Pani uczulona na sierść, czuje Pani coś?...Nie, widzę drapak...nie jestem uczulona, jestem zakręcona na punkcie kotów...Bartek, przynieś Marcelego...pochwalimy się nim...kot Marceli - czarny jak noc z brązowym podszerstkiem dumnie wylądował na drapaku i oczywiście...Pani doktor obejrzała zmiany na skórze Zuzi, ale głównie rozmawiałyśmy o...kotach!!! Na koniec podeszłam do drapaka, wyciągam rękę, żeby się gościu mógł z moim zapachem zapoznać, a on mnie polizał po ręku...no szok

Jego pańcia przedstawiła go w samych superlatywach, ale żeby aż tak!!! Wiecie po co to piszę...bo kociarze to bardzo fajni ludzie i jacyś tacy...otwarci na innych kociarzy
