Czas na podsumowanie:
oczy kociszczy - starej gwardii - w zasadzie OK?
prawie bez wydzielin jakichś dziwnych, ale dalej mniejsze takie jakby... przymrużone.
a co wiadomo o Meli po wizytach u weta:

Mruff podejrzewana jest o alergię: może to, co brane jest za grzyba, tak najprawdę grzybem nie jest? może grzyba dawno juz szlag trafił? w każdym razie od mniej więcej tygodnia chemia antygrzybowa odstawiona, zeskrobiny jakieś bym chyba chciała pobrać, sprawdzić, co się wyhoduje i czy w ogóle...
zapobiegawczo przestawię kocinę na żarełko - niech tylko mi je sprowadzą

- dla alergików: Hill's - coś tam z groszkiem
I niech spróbuje nie jeść
(za wykluczenie kurczaka z diety to mnie chyba kiedys kot oskalpuje
)

grzyb - albo nie... mamy taki stan: całościowe kąpiele w Hexodermie (jeśli to nie grzyb - to jest to niepotrzebny stres dla kota

), brązowawy nalot zbiera się przy skórce podgardla, skroni, "policzków", w okolicach uszu, czyli wszędzie tam, gdzie problematyczne jest gmeranie chemią...
Mela nie drapie się - poza podbródkiem - sierść furkocze ino na wietrze ...
Boczek - który na początku mnie zaniepokoił - fajnie zszedł - lotem błyskawicy niemal, profilaktycznie popsikałam to miejsce Funidermem - mam wrażenie, ze to pierwotnie podejrzane miejsce jest czyste (tak samo mam wrażenie, ze skórka jest tu bledsza, a włosków jest mniej), a żółtawy nalocik pojawił się wokół niego - nie wiem, czy grzyb... czy jakiś osad po psikadle

wystrzygłam , obserwuję...
"brązowe kropki" co jakiś czas wchodzą na małżowiny uszne...

oczka: spojówki wg weta różowe, ale dalej jakieś paskudztwo z oczu wyłazi... mamy tobrex - od dziś ładuję go w Meline patrzałki, poza tym - nie widzę, zeby grzebała w oczętach, tarła czy coś... wczoraj oba oczka były tej samej wielkości, dziś widzę, ze tak jakby znowu chciała mrużyć lewe. Do przemywania chyba jakieś sztuczne łzy musze kupić.

apetyt: kanał

tzn - kocina je, ale po kawalątku podawanym przeze mnie - czasem cos skubnie z michy... męczy chrupki i kurczaka... puszkowego żarełka nie tyka.
Podejrzewam zatkany kicholek: kiedy pochyla głowę tak jakby wsio spływało jej do nosa właśnie - prycha wtedy taką bezbarwną cieczą. Oblizuje często nos. Jutro jej okno umyję, żeby na świat mogła patrzeć bez zasmarkanej zazdrostki
Jeśli nie przejdzie - w środę pobieramy wymaz, co to może być... jakoś ten brak apetytu mi się z tym kichaniem kojarzy (teraz nie kicha - sporadycznie tylko, tak normalnie

)

test na białaczkę nie dał jednoznacznej odpowiedzi: nie można stwierdzić, że wirus jest, nie można jednoznacznie stwierdzić, że go nie ma...
plan jest taki - chyba
- za miesiąc powtarzamy test, do tego momentu zero kontaktu starej gwardii z Melą - mam też nadzieję, że do tego czasu wyjaśni się sprawa oczek i grzyba/alergii <ikonka załamujaca ręce> , myślę, że interferon podawany w tym czasie nie byłby głupim rozwiazaniem... coś w czasie tego miesiaca trzeba robić chyba ...
- zastanawiam się nad testami moich pań:
a) zasuwać z nimi już teraz i przy ujemnych testach - szczepić (tu raczej nie FelovaxemV, tylko tą inszą inszością) trochę na wyrost...
b) czekać ten miesiąc - do testu Meli - i od wyniku uzależnić dalsze postępowanie - ku temu się skłaniam, w razie pozytywnego - tfu! - izolacja Meli trwałaby dłuzej

- do czasu nabrania odporności przez K. i T.

hicior na koniec: u jamnika rodziców zdiagnozowano kardiomiopatię
No, i to już chyba wszystko...