Kocurki pojechały do starszego małżeństwa do Pruszkowa.

Będą mieszkać w domu z ogrodem, ale pani obiecywała, że nie będzie ich puszczać do ogrodu (przynajmniej na początku). Pożegnanie było dramatyczne

- pani Danusia była bardzo do nich przywiązana, była z nimi przecież od urodzenia. Pani dostała od pani Danusi cały zestaw karmy mokrej i suchej, żeby wiedzieć co maluchy lubią najbardziej. Oczywiście zwróciła pieniądze pani Danusi, a nawet co nieco podrzuciła.

Maluszki za nic nie chciały wejść do kontenerka, ale w końcu się udało. Płakały, ale to naturalne. Natomiast w nowym domu kocurek od razu zaczął zwiedzać najpierw pokój, potem kuchnię - więc wygląda na to, że specjalnie zestresowany nie był. Rzeczywiście ostatnio trochę źle się czuł, nie chciał jeść ale właśnie wczoraj odzyskał apetyt, więc wygląda na to, że złe samopoczucie minęło. Pani oczywiście będzie w kontakcie z panią Danusią więc myślę, że będziemy od czasu do czasu mieć wieści o kociakach.

Chłopaka chyba niedługo trzeba będzie ciachnąć, bo już zaczyna dojrzewać (baaardzo intensywny zapach). Nowa pani obiecała zrobić test na białaczkę przed zabiegiem (były przypadki białaczki u pani Danusi). Tak więc dzieciaki w nowym domu, mam nadzieję, że będą szczęśliwe. Świetnie się złożyło, że poszły razem - one były ze sobą bardzo związane - w przeciwieństwie do krówka, który jest raczej samotnikiem. Ostatnio nie chciał nawet jeść z nimi z jednej miski - życzył sobie mieć oddzielnie jedzonko. Taki mądrala.

Ale to mój faworyt - gdybym miała jeszcze koci wakat to bym się nawet chwili nie zastanawiała. Ale może i on znajdzie swoich ludzi - wierzę, że się uda.
