Ciekawie jest obserwować relacje między kotami w domu. Zwłaszcza teraz, kiedy pojawiła się przebojowa Micia. Parys - "król podwórka", traktuje ją obojętnie - o dziwo, Mićka - która do zabawy próbowała zachęcić nawet Kleo (po czym musiała ratować się ucieczką, bo takie poufałości wkurzają księżniczkę nie na żarty), ani razu nawet nie próbowała zaczepić Parysa. Co w tym jest? Podobnie od początku reagowała na niego Klopatra - bała się go (jak i wszystkiego w moim domu), ale nie ryzykowała nawet warknięcia w jego kierunku. Za to relacje z Ateną i Lunarem układają się świetnie - Lusiek co prawda traktuje ją jak potencjalną matkę dzieciom (wyleczyć oczko i marsz na kastrację

), zatem śpiewa jej do ucha czułe serenady, za to z Ateną rozrabiają na całego - pewnie są w mniej-więcej tym samym wieku, obie roznosi energia i chęć do zabawy. Miło patrzeć na takie harce, pod warunkiem, że rozbawione koty nie przebiegają po żołądku drzemiącego akurat człowieka
A u Was? Jak to wygląda?