Jako że u nas zdrowotnie spokój... tzn. mam jednego kota, który flugaci

i jednego, który się krystalizuje... ale na obie te choroby raczej nie ma już lekarstwa, opowiem wam historię z życia wziętą pt. "Jeż bardzo odważny"
Jestem w stanie nauczyć moje koty wielu rzeczy, ale Jeż w jednym punkcie pozostaje niereformowalny.. Nadal nie poznał sensu zdania: "Chowaj pazury, jak się ze mną bawisz..."
Oznacza to, że jego szpony (bo pazurami nie można ich nazwać) muszą być obcinane... najczęściej, że przyszła już pora na ten zabieg kosmetyczny, orientuję się z opóźnieniem 1 dnia.. które to wystarczy, aby Jeż na moich dłoniach wygrawerował piękne wzory..
Jako że, od pewnego czasu leczyłam takie właśnie wzory, nadszedł dla Jeża czas zabiegu pielęgnacyjnego.. Akurat był TŻet, który obdarowany wielką siłą, jako jedyny potrafi utrzymać Jeża przy tym jakże nie skomplikowanym zabiegu, więc na dziś oznaczyliśmy termin.
Jeż jak zwykle do zabiegu został opatulony gustownym, pomarańczowym kocykiem ...
Wyciągnęłam sobie spod kocyka tylną łapkę...
Trzymam ją delikatnie w dłoni...
i słyszę:
"Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu, miauuuuuuuuu, ouuuuuuuuuuuu"

Jeż? coś cię boli?
Naciskam łapkę, żeby wyszły pazurki:
"Auuuuuuuuuuuuuuuuuuu, miauuuuuuuuuuuuuuuu, ouuuuuuuuuuuuuuuuuu"
Jeż? coś nie tak?
Przykładam nożyczki do pazurka:
"Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuu, miauuuuuuuuuu, ouuuuuuuuuuuu"
...
...
...
Obcięłam wszystkie pazury.. mam nadzieję, że sąsiedzi nie powiadomili TOZu...
Jeż darł się zawsze, gdy akurat trzymałam mu łapkę... nic nie robiąc..
Takiego to mam odważnego kociego mężczyznę w domu
