Uśpiłem Kotkę:-(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lut 22, 2007 16:59

Ed, odezwij sie i napisz skad jestes.
Mysle, ze emocje juz opadly i czas na przemyslenia, a moze dzialania.
Moze jeszcze nie wszystko stracone.

A rozmowa z dziecmi jest konieczna.
Z wetem zreszta tez.
Ostatnio edytowano Czw lut 22, 2007 17:02 przez Lidka, łącznie edytowano 1 raz

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw lut 22, 2007 17:02

Mnie sie zdaje ze Ed ma takie wyrzuty sumienia ze wiecej sie nie odezwie...
Miał tyle innych mozliwości, a wybrał zabojstwo...

dedi

 
Posty: 3288
Od: Pt maja 26, 2006 10:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw lut 22, 2007 17:18

dedi pisze:Mnie sie zdaje ze Ed ma takie wyrzuty sumienia ze wiecej sie nie odezwie...
Miał tyle innych mozliwości, a wybrał zabojstwo...



Ed co jakiś czas się odzywa i czyta z pokorą co piszemy.

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Czw lut 22, 2007 18:02

Może się pierwszy raz mylę w odczuciach...... Ale ja wierzę w szczerość Eda- trzeba być bardzo zdeterminowanym, żeby wyczytywać to wszystko co Mu tu wypisujemy i jeszcze nadstawiać drugi policzek czyli pisać kolejne posty....


Ja po pierwszym wątku (wyciekła mi wtedy przez niedomknięte drzwi kocica- 8 lat, niekastrowana, nieszczepiona i karmiona często marketową karmą) czekałam ponad pół roku zanim odważyłam się jeszcze raz tu zajrzeć. Są osoby, które uważają, że dobrze, że wróciłam i wcale nie dlatego, że jest na kogo "powrzeszczeć".... To nie było pierdylion lat temu- wystarczy spojrzeć kiedy się rejestrowałam.... Nie jestem osobą wrażliwą i delikatną- raczej typ "twarda baba"- bez bicza nie podchodź... A jednak nagonka na forum w bardzo trudnym dla mnie momencie spowodowała, że uciekłam.... Od tego czasu zmieniło się wszystko- koty mają wszystko co powinny- zmieniłam karmę, kupiłam drapak, wszystkie zaszczepione z kompletem aktualnych badań co pół roku, odrobaczone, wykastrowane, kilkanaście kocianek, stosy zabawek i innych kocich stuffów. Kiedyś nie wydawało mi się to ważne. Skończyłam studia pedagogiczne, podyplomowe, właśnie kończę prawo- nie jestem prostakiem o minimalnej wiedzy ogólnej... A jednak NIE WIEDZIAłAM. Byłam wielkim przeciwnikiem kastracji (no bo przecież zaburzenia hormonalne :roll: ), karmy typu rc albo eukanuba wydawały mi się snobizmem, szczepienie kota niewychodzącego - zbędne itd


Ed jest dużo bardziej dojrzały i odporny niż ja.... Podziwiam Go za upór i odwagę cywilną. Bardzo trudno jest krytycznie oceniać samego siebie- Ed zachował obiektywizm..... Przyjął naszą krytykę, zinternalizował opinie, przemyślał, wyciągnął wnioski. Czego można jeszcze oczekiwać w takiej sytuacji? Co jeszcze mógłby zrobić?

Kto nie miał w domu agresywnego kota nie wie jakie to trudne. Już o tym pisałam wiele razy ale napiszę jeszcze raz- miałam w domu taką sytuację. Wprowadziła się Yenna- nie chodząca, z problemami, dzikawa. Zaczęło się piekło. Walki kocic trwały całymi dniami. Cała trójka burych futer w jednym kłębie- warczenie i wrzaski bólu, przyduszanie, wgryzanie się w gardło itp..... Próbowałam je rozdzielać. Kulminacja nastąpiła kiedy podczas rozdzielania dziewuch Denis (moja najukochańsza pierwsza kocica) pocięła mi obie ręce. Pękłam. Siedziałam na podłodze, z rąk kapała na panele krew, zawodziłam na glos jak płaczka. Na to wszedł mój TŻ- myślał, że popełniam samobójstwo. Byłam już blisko. Nie dawałam sobie rady- byłam cała pocięta- startujące do walki kotki pocięły mi uda, brzuch i piersi, izolowałam je w transporterach, to był koszmar. Gdybym wtedy nie była na forum, nie dostawała wsparcia od dziewczyn nie wiem jakby się to skończyło..... Pewnie nie uśpieniem ale wydaniem do schronu już pewnie tak....

Najczęściej jestem okropna- naskakuję na ludzi w wątkach o różne rzeczy (głównie okna- moja obsesja). Tym razem bronię. A wiecie dlaczego? Bo Ed sam zrozumiał. Nie muszę Mu udowadniać linkami do setki wątków, przykładami, dosrywkami, że to co mówię jest słuszne. Sam wyciągnął wnioski. Ja to cenię.
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lut 22, 2007 18:20

Pożyjemy zobaczymy

Julas

 
Posty: 47
Od: Pt lis 03, 2006 20:53

Post » Czw lut 22, 2007 20:28

Greta_2006 pisze:Kiciu [*] :cry:
nie miałaś szczęścia do opiekunów...


Dokładnie, masz rację :(((

Wiecie, miałam psa i kota. Zwierzaki bardzo się kochały. Pies miał 10 lat, kiedy w domu pojawił się mały kociak. Przyjął malucha bardzo serdecznie. Potem razem spały, Kiciek był jedynym osobnikiem, któremu Bezan pozwalał wyżerać z własnej miski.

Mój pies miał 19 lat, kiedy ciężko zachorował. Już był prawie niewidomy i zupełnie ogłuchł. Sparaliżowało mu przednie łapy, cierpiał okropnie. Wstawałam w nocy i robiłam mu zastrzyki przeciwbólowe. Wiedziałam, że muszę podjąć najtrudniejszą w życiu decyzję. Wyrzucałam sobie, że mój cudowny cierpi, bo nie jestem w stanie się z nim rozstać. W końcu zawiozłam... Pochowałam w lesie... Do dzisiaj nie jestem w stanie zdecydować się na wzięcie psa. Kiciek bardzo przeżył odejście przyjaciela i opiekuna. Do dzisiaj (a było to 1,5 roku temu) wchodzi pod moje biurko, gdzie Bezan najbardziej lubił leżeć, wącha, patrzy na mnie pytająco, jakby oczekiwał wyjaśnień. Serce mi się kraje...

Słuchaj, decyzja o uśpieniu mojego psa podyktowana była ogromem cierpień Bezana, który był już bardzo starym psem. Długo płakałam po jego stracie.

I nigdy, nigdy nie zrozumiem, jak można zamordować młode, zdrowe zwierzę, nie próbując mu pomóc. Agresja też ma swoje przyczyny. Nawet nie zastanowiłeś się nad nimi....Straszne. Ty uważasz się za człowieka?

Mój kot leży teraz na poduszce w moim łóżku. Nie jest młodym kotem... Ale nie potrafię sobie wyobrazić, że kiedyś będziemy musieli się rozstać.

W jaki sposób umieścić fotkę kotka?

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Czw lut 22, 2007 20:49

Wejdz na upload.miau.pl i zaladuj zdjecie. Potem wklej adres, ktory sie pojawi jako IMG. Na swoim topiku najlepiej :)

Chilli

 
Posty: 3020
Od: Wto mar 08, 2005 15:00
Lokalizacja: Deutschland:)

Post » Czw lut 22, 2007 20:55

Agalenora pisze:Ale pomyślmy - ilu jest takich 'edów' którzy zrobią podobnie?
A ilu z nich nawet nie wejdzie na forum?

A ilu z nich nawet nie zadrży powieka, gdy kot zostanie uspiony, a problem rozwiązany. Odetchną z ulgą.

Nawet nie z okrucienstwa - ale z przerażającej niewiedzy...

"Uśpić, uśpić" - takie rady często bezmyślnie daje otoczenie. Jest problem - pozbyć się problemu.


Sąsiedzi mojej matki mieli pięknego syjama. Przyjacielski, słodki kocurek. Jeżdżę do miasteczka, z którego pochodzę, kiedy mam urlop i na święta. No i kiedyś dowiedziałam się, że kot (również młody, zdrowy) został uśpiony, bo sikał poza kuwetą. Rrrrany, wystarczyło go wykastrować!!!!!!!!!!! Płakałam cały wieczór po cudownym Kubusiu. Masz rację - był problem, pozbyć się problemu, razem z kotem :((((

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Czw lut 22, 2007 21:02

Chilli pisze:Wejdz na upload.miau.pl i zaladuj zdjecie. Potem wklej adres, ktory sie pojawi jako IMG. Na swoim topiku najlepiej :)


Dziękuję. Ale urocze te Twoje kotki :) Zresztą jeszcze w życiu nie widziałam brzydkich kotów i psów. Wszystkie są wspaniałe :)

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Czw lut 22, 2007 21:47

Mimo różnych opinii wciąż czytam Wasze posty. I uwierzcie nie robię tego dla (jak to ktoś określił) samobiczowania. Nie jestem masochistą ani cholerykiem, nie jestem też homoseksualistą, faszystą itp - wyjaśniam tak na wszelki wypadek, bo widzę że niektóre z Was rozpędzają się w swych podejrzeniach i przypisują mi różne określenia.

Staraliśmy się dać kotu wszystko. Miał dobre jedzenie, drapaczkę wykonaną prtzeze mnie własnoręcznie, zabawki, fajną zamykaną kuwetę, był czesany(choć z trudem bo za bardzo dotyku nie lubił), itp. Miał także zakaz - wchodzenia do naszego łóżka. Uczyłem go przez 3 miesiące co noc wstawając i przekładając go z naszego łóżka na sofę obok. Zrozumiał - choć niekiedy pozwalał sobie jeszcze w nocy po cichu wejść. Wystarczyło spojrzenie i już go nie było.
Nie lubił wychodzić na dwór. Bał się. Nie potrafił się zachować poza domem. Wielokrotnie staraliśmy się go wyprowadzać na podwórko. Niestety uciekał od razu do klatki. Pewnie to typowe dla domowego kota. A więc byłby strasznie nieszczęśliwy gdybyśmy wydali na wieś. Wśród znajomych nikt go nie chciał wziąć bo nasi znajomi się po prostu bali. To był duuuży kotek ponad 7 kg.
Do schroniska też nie chciałem go oddawać bo znam właścicieli schroniska. Mówili że z kotami jest kłopot bo nikt ich nie chce brać. Przewidując długą odsiadkę Zośki w schronisku zrezygnowałem.
Coraz częstsze niczym niepoprzedzone niesygnalizowane ataki na nas, liczne przegryzienia i podrapania doprowadziły do decyzji. Nie chciałem Zośki wydawać nikomu bo wydawało mi się że będzie nieszczęśliwa (znała tylko nas od 6 tygodnia życia), w schronisku dramat, wywieźć za miasto - to byłoby okrucieństwo. Ktoś doradził eutanazję, nikt nie powstrzymał i efekt znacie.

Gdyby znalazła się jedna osoba która zna się na kotach , z którą mógłbym pogadać w tym momencie pewnie skończyłoby się inaczej.

Czy nadajemy się na dom dla zwierząt? Przed Zośką królował u nas królik. Kochaliśmy go, był płochliwy ale przekonał się do nas. Był bardzo mądry jak na królika. Rozchorował się. Miał nowotwór oka. Po długim leczeniu i męczarniach weterynarz sam zasugerował że nie powinniśmy go dłużej męczyć (eutanazja). Pewnie pojawią się głosy że eutanazja to u nas normalka. Ale to błędne myślenie. Nie było szans na wyleczenie. Max ma swój grób, odwiedzamy go raz w tygodniu. Pochowaliśmy go u rodziny na podwórku. Zośka też tam jest.

Obecnie - pewnie ku przerażeniu niektórych z Was w naszym domu wciąż jest papuga. Zośka nie była nią kompletnie zainteresowana a więc nie było z nimi kłopotu. Cieszę się że dzieci mają zwierzaka bo choć trochę łatwiej jest im żyć bez Zośki. Mają się kim zająć.

Myślę że najbliżej moich przemyśleń jest "Słonko Łódź". Konkretna kobieta i widzę że już trochę wie o życiu. Nic nie jest ani czarne ani białe. Życie ma wiele odcieni. Sam tego doświadczam na co dzień. Również i ludzkie zachowania zmieniają się w zależności od okoliczności. Niektóre sytuacje nas przerastają - do niektórych nie dorośliśmy. A do jeszcze innych dorastamy na skutek przeżyć i doświadczeń.

Cała sytuacja dała mi wiele do myślenia. Nie spodziewałem się takich reakcji, takiego bólu i rozgoryczenia. Postąpiłem bezmyślnie. Dlaczego? nie wiem. Pewnie wiele spraw się nałożyło. Praca od 7.00 do 20.00 zmęczenie, brak czasu na refleksję, ciągły pęd, pośpiech,, kłopoty itp.
Nie mam najmniejszego zamiaru się tłumaczyć. Pytaliście więc odpowiadam. I cenię sobie Wasze zdanie.

Uspokajam - na razie nie będzie u nas kota. No chyba że się jakiś przybłąka. Nie będę przed nim zamykał drzwi. Pół roku temu przybłąkał się pewien kotek. Był bardzo miły. Przez 2 tygodnie żywiliśmy go i szukaliśmy mu domu bo widać było, że ktoś go wyrzucił z mieszkania. Znaleźliśmy dla niego dom. U szwagra. Ma się znakomicie. Cieszy nas to.

ed

 
Posty: 12
Od: Wto lut 20, 2007 14:38

Post » Czw lut 22, 2007 21:59

Widzisz, śmierć zwierzaka zawsze wywołuje bunt, ból i rozgoryczenie. Jedni robią wszystko, żeby do tego nie dopuścić, inni - uważają to za najlepsze wyjście. Każdy z nas popracowałby nad resocjalizacją kota lub wychowaniem dzieci. Dzieci są pełne dobrych chęci, często traktują kota jak ulubioną lalkę w przekonaniu, że tym uszczęśliwią zwierzaka. A kot wymaga przede wszystkim szacunku dla swojej autonomii. Tego mnie nauczył mój Kiciek. Jest to łagodne, słodkie zwierzątko, ale pewnych zachowań nie toleruje, i ma rację.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Czw lut 22, 2007 22:01

Mnie sie zdaje ze Twojemu sumieniu pomoze tylko ratowanie zycia jakiemus kotu ;)
A Słonko jest rzeczywiscie za***a, sluchaj jej rad a dobrze na tym wyjdziesz...
Też mam kota za TM i wiem, co czujesz, być może jakby moj dziadek szybciej dzialal niż planowal, nasz kociak by żył dlugo i szczesliwie, ale teraz mam uratowane przed śmiercią dwie kocice i kocham je obsesyjnie...nie masz sily miec nowego kota...a co powiesz na adopcje wirtualną... :wink:
Co do faktu ze jestes nerwowym cholerykiem - slyszałeś o kociej terapii :)

dedi

 
Posty: 3288
Od: Pt maja 26, 2006 10:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw lut 22, 2007 22:52

Trudno mi sobie wyobrazić podobną sytuację, ale nie potępiam Cię. Szkoda że nie udało Ci się znaleźć rozwiązania i pomocy. Ja osobiście nie mogę sobie wyobrazić że usypiam moje zdrowe zwierzę. No cóż stało się. Różne są sytuacje w życiu i różne musimy podejmować decyzje. Trzymaj się.

julix

 
Posty: 11
Od: Pt lut 16, 2007 23:02

Post » Czw lut 22, 2007 23:16

kto z Was oceniajacych Ed wierzy w TM??Podejrzwam że wszyscy sie pod tym podpiszecie.Bo chcemy w to wierzyć,więc wierzmy i bądźmy pewni że Zośka jest teraz szczęśliwa na tęczowych łąkach i jest jej dobrze.A co do Ciebie Ed... naprawde Ci wspólczuje bo wyobrażam sobie jak bardzo trudno jest funkcjonowac z wyrzutami sumienia i zrób tak jak piszesz jeżeli przybłaką sie do Was jakis kociak to przygarnij i pamietaj że jak będziesz miał jakis problem to jest forum które pomoże a przynajmniej będzie sie bardzo staralo żeby pomóc.Pozdrawiam Cię serdecznie.

Gama

 
Posty: 646
Od: Wto gru 05, 2006 20:55

Post » Czw lut 22, 2007 23:27

Nie demonizujmy tak eutanazji.... Ortodoksyjne podejście w tej kwestii może być jeszcze gorsze. Czasami to najlepsze wyjście. W tamtym roku "zabiłam" Miodzia, Kisę naszą sunię, Bezimiennego Dzikuska. Każde z tych odejść był dla mnie traumą. W tym samym roku "ocaliłam" Yennę, Krokera, Suffkę i Gapcia.....

W dodatku też jestem porywczym cholerykiem....

Jeszcze raz powtórzę- "kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem"- poważnie nie macie sobie nic do zarzucenia? Nigdy nie zrobiliście czegoś czego żałowaliście? Nie było tak, że chcieliście dobrze a wyszło kiszkowo? I nie chodzi mi tylko o koty.

Z mojego domu Ed dostałby kota- nie bałabym się.


W ogóle uważam, że mod powinien już ten wątek zamknąć- wszystko co można było w temacie powiedzieć już zostało powiedziane, argumenty podane, samokrytyka złożona, wnioski wyciągnięte. Teraz zamienia się to powoli w lincz. Do niczego to nie prowadzi.
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 240 gości