Pół dnia nie było mnie w domu.
Kicia, gdy wyjeżdżałam, leżała sobie nadal przy mojej poduszce ( nie posłałam łózka, żeby koty sobie miały na czym poleżeć WYGODNIE

)
Przyjeżdżam, a koteczka nadal lezy grzecznie w tym samym miejscu i przeciaga się słodko
Zaczęłam głaskac, a kicia "mmmmmrrrrrrmrrrrrummmmmmmrrrrrrrrrrrr..." i bach, pokazuje brzuszek.
Jak tak na nia patrzę ( o, własnie przyszła i siedzi przy biurku) to wydaje sie całkiem przeciętnym kotem , srednio urodziwym. Ale każde kolejne głaskanie i kontakt z nią utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to kot wyjątkowy. Grzeczny i spokojny nad miarę.
Aha, na lewym boku kicia ma sporą bliznę , w kształcie odwróconej litery Y. Musiała gdzies zahaczyc o siatkę albo jakis ostry przedmiot i rana długo się ślimaczyła i goiła, bo nie ma tam futerka.
Cyfrówka ma byc dopiero we wtorek
