Pingwinek Felix Max-w nowym domu 2 piętra wyżej. Foty s.5

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim

Post » Pon lut 12, 2007 15:50

Maluszek nadal bunkruje się na półce z łazienkowymi akcesoriami...
Sa pewne postępy oswojeniowe, ale dość wolniutko nam idzie, tak kroczek, po kroczku...

Na szczęście wzięty na kolana mruczy (po części pewnie, żeby zamarkować strach - cały jest sztywniutki) , a wypuszczony umyka co tchu do swojej kryjówki... No cóż, próbujemy... 8)

Groznie posykuje. Poki co, nie podziurkował mnie... i mam nadzieję, że już krew się nie poleje.

No i trzeba uważać, bo kuszą go nosy niuchające zzewnątrz przez wywietrznik drzwi łazienkowych.
czeka, aby udać się na eksplorację reszty mieszkania. Chyba pod tym względem jest najbardziej zdeterminowanym z moich dotychczasowych tymczasów łazienkowych.
Wczoraj pod wieczór udało mu się prysnąć... na szczęście bezdotykowo, odcinając mu drogę, zagoniliśmy go do łazienkowego więzienia.
A to ostatnie foty...

Felix w moich ramionach :wink:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Wto lut 13, 2007 13:25

Feluś nadal bardzo stremowany.

W ramach resocjalizacji strachliwca, postanowiliśmy się zabawić.


W zadaniu wykorzystaliśmy wędkę z piórkami.
Sprawdzony oswajacz dziczy wszelkiej.

Felunio jest tak bojaźliwym stworzonkiem, że przestraszył się wędki i czmychnął za kibelek... 8O :roll:
No ale ciotka Aga nie dała za wygraną, uparcie machając wędką...

Co jakiś czas wystawała łapa zza kibelka, po czym szybko się chowała... kocurek chciał pogonić piórka, tylko tak, aby nie wychylać się z kryjówki.

Dziś rano uczyniliśmy kolejny mały kroczek na przód. Kitong po raz pierwszy mrucząc zaczął urabiać ciasto na moich kolanach.

I położony na pleckach rozciągnął tylnie łapki, prosto do góry. Zabawnie wyglądał, małe żabiszcze. :D

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Wto lut 13, 2007 19:09

Aga! Super sobie radzisz z małą kocillą. A jak tam apetyt malucha? Dopisuje?

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lut 13, 2007 20:44

Ech, jaka tam z niego kocilla? :lol:

Mały strachulec. ..

Gdy wchodzę do łazienki, każdorazowo czmycha gdzie się tylko da. Pozniej posykuje na moją rękę, ale gdy zaczynam go drapać po grzbiecie, zaczyna mruczeć.
Biorę za karczek, za uszkami. Podnoszę i kładę na kolanach.
I czochram po brzuszku.
Glaszczę tak jak kotka głaszcze maluchy. Wzdłuż brzuszka. To go zdecydowanie pacyfikuje.

Staram się, w miarę możliwości, jak najwięcej czasu z nim spędzać.
Bardzo boi się wszelkich hałasów.... a niestety hałas jest częścią rzeczywistości.


***

Apetyt dopisuje. Kupki w normie. To dobre wiesci.
Oby tak dalej! Do weta wybierzemy się lada dzien. Boję się go stresować, ale trzeba będzie to uczynic 8)

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw lut 15, 2007 0:13

Musi się nauczyć odgłosów mieszkania. Musi je zaakceptować. Z czasem na pewno tak będzie. Trzymam kciuki za spokojną wizytę u weta i czekam na wiadomości.
Aga! Jego towarzyszki z piwnicy miały robaczki, wiec jego trzeba też delikatnie odrobaczyc, najpierw mnijeszą dawką.

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lut 15, 2007 11:15

Tak, atrakcje weterynaryjne przed nami. Czekałam, aż oswoi się na tyle, że nie będzie to wzajemną traumą.

Dziś wieczorem idziemy jednak na calość i jedziemy na Białobrzeską. Trudno! 8O Napiszę, jak nam poszło.

Zauważyłam, że mały czasem pokichuje. Bardzo rzadko, ale z reguły tylko wtedy, gdy wezmę go na kolana. Oprócz tego apetyt i inne widoczne gołym okiem czynniki zdrowia w normie.
8O

Kolejny etap oswojeniowy pt. Ludzie w liczbie mnogiej nie przebiegl bezboleśnie. :wink:

Z okazji walentynek, małżonek zażyczył sobie Dzikuska na kolanach. Swoich 8O
Postanowiłam spełnic to życzenie. W koncu trzeba oswajać chlopaka, nie dla siebie... ale dla świata. :)

Na początku zastosowałam podstęp.
Wyciągnęłam kocię zza kibelka
Rozmruczałam na kolanach, już mnie poznaje, bardzo szybko się relaksuje... :wink:

No i spróbowałam delikatnie położyć go na kolanach u Piotrka
Feluś niestety przerażony zmianą kolan -odwinął się i umknął trochę pokiereszowawszy nas zębami i pazurami.

Małżonek niezrażony złapał go mocno za kark i spróbował jeszcze raz.
Bez mojej pomocy. Zamknęłam oczy...

A dzikusek złapany, sztywny ze strachu... po chwili rozluźnił się i zaczął mruczeć - na innych kolanach :D

No cóż, męczymy go dalej :twisted:

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw lut 15, 2007 14:17

czyli małymi kroczkami do przodu :)
powodzenia u weta :ok:
"Niczego nie można cofnąć. Niczego nie można naprawić. Inaczej bylibyśmy wszyscy świętymi. W zamiarach życia nie leży nasza doskonałość. Miejsce doskonałości jest w muzeum"..

aga-lodge

 
Posty: 2581
Od: Wto paź 05, 2004 13:51
Lokalizacja: Łodź

Post » Czw lut 15, 2007 15:18

kurcze, az sie wzruszylam czytajac watek...zobyc zaufanie dzikiego "zwierza" to prawdziwy skarb...

loduwka

 
Posty: 3
Od: Śro lut 14, 2007 13:37

Post » Czw lut 15, 2007 22:17

Czekamy na wieści jak było u lekarza? Opatrujesz rany? :wink:
Obrazek

montes

 
Posty: 5888
Od: Śro lut 22, 2006 20:45
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lut 15, 2007 22:24

Ja też czekam na wieści jak przebiegła wizyta.

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lut 15, 2007 22:53

Agalenora, jak widać, żaden dzik Ci nie straszny.
Szacunek :king:
No i kciuki za wizytę
Obrazek
Nie ma Sopelka :(

tanita

 
Posty: 2891
Od: Śro lip 27, 2005 22:17
Lokalizacja: Warszawa-Bródno, forpoczta Mafii Tarchomińskiej

Post » Sob lut 17, 2007 11:52

montes pisze:Czekamy na wieści jak było u lekarza? Opatrujesz rany? :wink:


:lol: :lol:
Nie było tak źle! A nawet bylo bardzo dobrze!

Wczoraj wiecz byliśmy na Bialobrzeskiej
Dzicz zachowała się bardzo profesjonalnie. :D 8)
Zmierzyliśmy temperaturkę, wyczyściliśmy uszy, zapakowaliśmy do pyszczydla odrobaczenie, a na plecki Stonghold. Moje zimowe rekawice nie przydały się, choć Felunio trochę wierzgał


Temperatura w normie, inne parametry również. Jeżeli wszystko będzie OK to w poniedziałek szczepimy
Na wszelki wypadek dostaliśmy scanomune na podniesienie odporności

A po powrocie - szok! :D pierwszy raz sam wyszedł do mnie zza kibelka z podniesionym ogonkiem. No i zaczął się łasić, wcześniej tego nie robił.
Chyba ten chwilowy stres u weta zrobił nam dobrze. 8)
Pozniej ze szczęścia turlał się po podłodze... Wyraźnie cieszył się, że "koszmarna podróż" się skonczyła.
8)
Jeszcze dwa dni... i wypuszczam biedaka z tej łazienki...

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Sob lut 17, 2007 14:25

no proszę :lol: weci czasem działają cuda 8) :lol:
dziewczyno masz rękę :ok: :ok:
"Niczego nie można cofnąć. Niczego nie można naprawić. Inaczej bylibyśmy wszyscy świętymi. W zamiarach życia nie leży nasza doskonałość. Miejsce doskonałości jest w muzeum"..

aga-lodge

 
Posty: 2581
Od: Wto paź 05, 2004 13:51
Lokalizacja: Łodź

Post » Sob lut 17, 2007 16:06

Kociak musiał się przekonać, że może być coś gorszego niż wyjście zza kibelka :lol: Brawo! I oby tak dalej.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Sob lut 17, 2007 16:41

No to ja widzę, że terapia wstrząsowa w postaci wizyty u weta dała super efekty. :lol:
Brawo Felix! Brawo Agalenora!

Trzymam kciuki, zeby miziasty nastrój pozostał juz na stałe i żeby szczepienia się udało łądni zrobić i żeby w ogóle wszysko szło jak najlepiej.

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości