Z pamiętniczka karmicielki

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lut 08, 2007 18:37

Ja wiem, że Jola zrobi wszystko tak, żeby starej koteczce bylo dobrze.
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Czw lut 08, 2007 22:31

Jolu, duuuuuuuuzo sil dla Misi i dla Ciebie!
Amiś, Antoś, Bambosz, Pepsi i Cola

Sydney

 
Posty: 14742
Od: Pt mar 19, 2004 10:28
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw lut 08, 2007 22:32

a ja caly czas zapraszam na bazarek po plyty, zezby zapewnic Misi wszelkie wygody :D
Amiś, Antoś, Bambosz, Pepsi i Cola

Sydney

 
Posty: 14742
Od: Pt mar 19, 2004 10:28
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lut 10, 2007 16:01

Ponieważ wetka, która miała przyjechać do Misi w czwartek, zachorowała, ostatecznie to ja wylądowałam w piątek rano z Misią - i jeszcze z dwoma kotami - w lecznicy. Śpiochowi wreszcie zbadałam krew, Nutka została zaszczepiona. Ale o tym potem, jak się trochę odrobię...

Misia ostatecznie dostała steryd. Średnio długo działający. I jeszcze zastrzyki oraz kroplówki (glukoza, Duphylate).
Na razie nie widzę żadnej poprawy - dalej nie chce jeść, wyraźnie źle się czuje. Już po pierwszej wizycie u weta pojawił się lekki wodnisty wyciek z noska, zaczęło też łzawić oczko. Te objawy przybierały cały czas na sile, teraz ma prawie całkiem niedrożny nosek. Bardzo ciężko oddycha.

Cały czas leży głęboko pod szafą. Odkąd jest u mnie, ani razu nie widziałam, by stamtąd sama wyszła.
Wbrew jej woli muszę ją wydobywać do zabiegów i podania leków. Po wszystkim, gdy zaczynam ją głaskać i masować, rozluźnia się i widać, że ciągle jeszcze sprawia jej to przyjemność.
Tak jak i samo leżenie na tapczanie - ale tylko dopóty, dopóki ja jestem przy niej. Gdy choć na moment odejdę, zaskakuje na podłogę.
Teraz już sama ją tam odstawiam, bo jest tak słaba, że przy zeskoku może zrobić sobie krzywdę.
Chciałabym móc siedzieć przy niej cały czas...


Nongie, dziękuję za info o Rimadylu - wzięłam dla Misi.
Wszystkim dziękuję za podtrzymywanie na duchu, za wsparcie w każdej postaci.

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Pon lut 12, 2007 15:59

Jolu, jak się czuje aktualnie Misia?
Jest jakaś ulga po lekach?
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro lut 14, 2007 19:07

Misia powoli gaśnie.
Nie je - daję jej kroplówki.
Nosek ma dalej koszmarnie zapchany - mimo że cały czas dostaje antybiotyk, już zmieniony.
Nie wygląda, żeby coś ją bolało, jest tylko słaba i bardzo ciężko jej się oddycha.
Wkrapiam jej do noska żel, od trzech dni naświetlam ją też soluksem i inhaluję - to przynosi jej ulgę, choć ciągle tylko chwilową...

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Śro lut 14, 2007 19:35

Biedna Misiunia, ucałuj ją ode mnie, proszę.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro lut 14, 2007 20:34

Jolu, wymasuj misiowy brzuszek ode mnie tez....
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Śro lut 14, 2007 21:37

Wygłaszcz Misię delikatnie ode mnie.

Magdalena

 
Posty: 1513
Od: Sob maja 18, 2002 12:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Śro lut 14, 2007 22:26

Ode mnie też, proszę.
Obrazek

dakota

 
Posty: 8376
Od: Wto lis 16, 2004 15:06
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw lut 15, 2007 12:48

Misiu, wiesz, wszystkie koty są w naszych sercach. W sercach tych ludzi, którym koty zmieniły świat na lepszy. Bo my bardzo ciebie kochamy, Misiu, i kochamy wszystkie cudowne stworzenia o tajemniczej nazwie KOT. Pamiętaj o nas, Misiu, bo my o tobie nie zapominamy i nie zapomnimy.
Moje koty za TM: Gaja - 4 lata; 21.09.2009 Bobik - 8 lat; 16.08.2018 Myszka - 14,5 lat; 17.01.2020 Szymek - 19 lat; 07.05.2021 Kuba - 17 lat; 28.03.2022

Koty z Opola pod moją wirtualną opieką: Skarbinka - 16.02.2010 Maskotka - 22.10.2010 Fatimka - 01.11.2010 Irenka - 29.06.2012
Roki - 16.08.2012
Henio ze Szczecina - lipiec 2022
Bibi - 17.08.2022

Szymkowa

 
Posty: 4818
Od: Pon lis 21, 2005 17:06
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Pt lut 16, 2007 16:22

Wgłaskałam Misię i wycałowałam od Was po główce. U niej bez zmian, choć wydaje mi się, że troszkę lepiej oddycha.

Smutno i monotematycznie zrobiło się ostatnio w pamiętniczku...
A przecież poza Misią są jeszcze inne koty, ciągle coś się dzieje, nie zawsze smutnego. Tylko że ja nie jestem w formie ani nastroju “do pisania”. Choroby kotów, moje, strasznie mnie przygnębiają, absorbują i odbierają siły.

Jakiś czas temu jednak kilka odcinków mi się napisało i... nie wysłało. M.in. pewna niedzielna przygoda. Dziś już mocno nieświeża :? ale co tam, zamieszczę ją jako humorystyczny (mam nadzieję) przerywnik.
Przygoda z lubianej chyba serii: Straszne opowieści karmicielskiej treści...


/dawno temu w niedzielę/

Moja wyobraźnia to mój nawiększy wróg. Specjalizuje się tylko w jednej dziedzinie – straszeniu mnie.
Sama sobie wyhodowalam takiego potwora, od dziecka karmiąc ją horrorami. Wszystko było w porządku, dopóki regularnie dostarczałam jej strawy. Ale siedem lat temu przestałam oglądać horrory. Przestałam w ogóle cokolwiek oglądać, bo zepsuł mi się telewizor.

Więc chyba w celach kompensacyjnych wyobraźnia zaczęła uprawiać ze mną pewną grę. I to jest dopiero horror! Zaczyna się od zupełnie niewinnej, żartobliwej myśli, a kończy... :strach: Jak choćby w tamtą noc z soboty na niedzielę.

Dojeżdżałam już do końca głównej drogi, gdzie skręcam w boczną uliczkę prowadzącą do Zdroju, nieprzejezdną dla samochodów.
I w tym momencie usłyszałam za sobą samochód. Tutaj o 1 w nocy to raczej rzadkość. Przyspieszyłam i zdążyłam skręcić, zanim mnie wyprzedził, ale przez chwilę znalazłam się w polu rażenia jego świateł. Też skręcił, zatrzymał się i stał, jakby obserwował, gdzie jadę. Dlatego nie skręciłam od razu do katakumb – pojechałam okrężną drogą. Na wszelki wypadek obsługiwałam koty bez pomocy latarki, czujnie się rozglądając. Nic, cisza.

Następne koty, kanałowe, karmię zawsze przy zadaszonej ścianie Magnolii. Widok na uzdrowiskowy deptak – i odwrotnie – jest stąd doskonały. Ale te dzisiejsze ciche samochody...
Znienacka pojawił się na deptaku i zapuścił długie światła do parku. Stało się to tak szybko, że nie zdążyłam w porę uskoczyć. Przez moment znów znalazłam się w ich strumieniu. Ki czort? – myślałam gorączkowo, schowana za budynkiem. Żeby wjechac do Zdroju samochodem, musiał się przecież wrócić. I od razu na mnie trafił, jakby znał moją marszrutę. A teraz stoi i świeci. Na pewno widzi opartę o ścianę rower, którego nie zdążyłam ukryć.
Besztam się, oskarżając o manię prześladowczą, ale strach nic sobie z tego nie robi, tylko rośnie.

I teraz wkracza wyobraźnia. Żartobliwie najsamprzód. Pokpiwając z samej siebie i ze swojego strachu (taki sposób na uspokojenie, jak się jeszcze naiwnie oszukuję), wymyślam, że na pewno jedna osoba (wiem kto) wynajęła killera, żeby mnie sprzątnął.

Cha, cha, dobre! :lol: Tylko... czemu on wjeżdża do parku? a teraz krąży w okolicach kanału? wyraźnie mnie wypatrując?
Żartobliwy scenariusz staje się coraz bardziej prawdopodobny, a po kolejnej rundzie auta wokół placyku, gdy cofa się kawałek, staje i oświetla kanał, podczas gdy ja, schowana za śnieguliczką drżę jak osika, staje się jedynie słusznym wytłumaczeniem.

To już nie przelewki, tu chodzi o życie. Serce wali mi prawie z taką siłą, z jaką moja ulubiona sąsiadka (żona ulubionego :love: sąsiada) wali drzwiami od swego mieszkania, a potem jeszcze poprawia drzwiami na korytarzu.

Koty też się wystraszyły i zniknęły, więc – uskakując co chwila to za ścianę, to za krzew, to za drzewo – wykładam jedzenie na jedną tackę i przemykam z rowerem wzdłuż ściany, a potem kluczę opłotkami, żeby jakoś dotrzeć do domu. W tle, na drodze, ciągle widzę podążający moim śladem samochód...

Następnej nocy, zanim wyszłam z domu, zasłoniłam okna i zostawilam zapalone światło w pokoju. Wybrałam inną drogę, nie używałam pod żadnym pozorem latarki. Byłam czujna jak Indianin, toteż nie spodziewałam się, by coś mogło mnie zaskoczyć.

A jednak... Gdy stanęłam przed placykiem, za którym jest kanał, pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam na wprost siebie, był... TEN samochód! 8O Zaś obok niego w nocnej ciszy stały jeszcze trzy inne, złowieszczo wpatrując się we mnie zgasłymi reflektorami.

A więc dobrali sobie posiłki.. Wobec takiej ekipy, w tym miejscu, byłam bez szans. Chciałam sie rzucić do ucieczki, ale nogi odmówily mi posłuszeństwa. Przez łomot krwi w skroniach przedarła się moja, zapewne ostatnia na tym padole myśl: Ale... czemu we Wrzosie palą się światła? Budynek rozjarzony niczym noworoczna raca... raca... raca....

I w tym momencie – :D :D :D – przypomnialam sobie, ze jest niedziela wyborcza. A we Wrzosie jak zwykle jest punkt wyborczy. Mimo poźnej pory komisja siedzi i liczy głosy. Wczoraj zaś... cichociemni zapewne pilnowali lokalu z urną...
Nic dziwnego, że ich zainteresowanie wzbudził dziwny typ w bejsbolówce (zawsze wkładam dla niepoznaki 8) ), na rowerze, z podejrzanym ładunkiem na bagażniku (granaty?). Więc go śledzili.

Gdy odzyskałam władzę nad sobą, ucieszyłam się niepomiernie: nie mam manii prześladowczej! Oni mnie naprawdę śledzili! A co najbardziej mnie raduje – wymknęłam się im!!! :lol:

W taki oto sposób ostatnie wybory samorządowe zapisały się w pamięci karmicielki.

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Pt lut 16, 2007 17:19

oj pamiętam tę odpowieść :)
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Pt lut 16, 2007 18:05

O kurcze, przez chwilę naprawdę się bałam.
Jak na horrorach boję się, ale lubię.

No to panowie mieli dzięki Tobie trochę roboty, może i im skoczyła adrenalina. Mieli okazję się wykazać i poczuć jak prawdziwi agenci.
Jolu świetnie napisane!
Coś jeszcze chowasz w biurku (jak Telimena)?
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pt lut 16, 2007 18:28

;)
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 50 gości