Witam
Od dłuższego czasu się nie odzywałem z przyczyn niestety ode mnie niezależnych, ale muszę Wam opowiedzieć o moim kocim sublokatorze. Jestem właścicielem prawie rocznego kocura, znajomi mają podobną opciechę tylko trochę starszą i właśnie na początku maja ich kocie zjechało do nas na kilkudniowy pobyt. Początkowo było trochę strachu, wiadomo nowe miejsce, dwónożni jakby znani i ten kot też ale mimo wszystko strach, kocie znalazło sobie miejsce na szafie i tam przez pierwszy dzień przebywało, łącznie z piciem i jedzeniem, jedyne wypady z "ambony" czynił do kuwety (taki rozgarnięty

) nasze kocie, niestety nie potrafi doskoczyć do szafy więc na początku smętnie patrzyło na kolegę, i prosiło "podsadźcie mnie" co też czyniliśmy. Kolejne dni były zdecydowanie lepsze, wspólne zabawy, ganiania (nie wiem czemu w nocy biegały tylko po mnie), ale największą radość miałem chyba ja sam patrząc jak kociaki doskonale się rozumieją (kolejny przyczynek do podwójnego zakocenia), najleszy moment przyszedł czwartego dnia, kociaki na tyle dobrze się już czuły, że sypiały razem prawie w objeciach i nagle przyjechali znajomi (pierwsze kroki po przejechaniu 8 godzin samochodem poczynili do nas po odbiór pupila), ich kot nawet specjalnie się nie ucieszył na widok swoich ludzi, wiadomo obraził się, ale przy próbie wsadzenia do koszyka zapierał się za wszystkich sił, przez chwilę wygladał jakby miał z 10 łap i wszystkie bardzo chwytliwe

. Niestety zabrali nam sublokatora, nasze kocie posmutniało, ale widzę jedno, że nic nie jest w stanie drugiemu kotu zastąpić kolegi (lub koleżanki), niby wiedziałem o tym wcześniej ale nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak, (kotom nawet nie przeszkadzały małe wymiary mieszkania). Dobra przestaję nudzić i kończę, niestety mój drugi kot z wątku "zaginął kot" w dalszym ciągu się nie odnalazł i sam nie wiem już co zrobić, czy liczyć że sie odnajdzie, czy porzucić taką nadzieję.
Pozdrawiam Krzysiek(?)