Przychodziła dwa razy dziennie. Rano i przed 15. Zawsze o tych samych porach! Siadała, zadzierała łepek wysoko do okna i obserwowała czy światło w pokoju już się zapaliło, czy pańcia, która ja dokarmia przyszła do pracy.
Jednak pewnego dnia kicia nie przyszła...I tak nie było jej aż 4 dni!
Po 4 dniach pojawiła się w końcu...Miała dziwne dwa garby i dół na grzbiecie. Nie chciała jeść, położyła się na blaszanym parapecie i już nie chciała odejść. Wyraźnie źle się czuła, przyszła prosząc pracowników o pomoc.
Zabraliśmy koteczkę do weta. Zrobiliśmy USG, podaliśmy antybiotyk, leki przeciwzapalne. Wsadziliśmy do boksu, żeby trochę odpoczęła...
Wieczorem wetka chciała przemyć jej zaniedbaną sierść.
Nagle w zwilżonej skórze pojawiły się dwie dziury, a nich, jak z fontanny trysnęła ropa!!! Widocznie skóra od spodu musiała być już nieźle przeżarta...
Bardzo długo oczyszczaliśmy te dziury, zakładaliśmy sączki, ale niestety kicia je sobie wyrywała. Teraz na szczęście koteczka dochodzi do siebie. Ciągle siedzi w boksie, bo nie ma szans, żeby wypuścić ją na dwór, tym bardziej, że ona bardzo przyzwyczaiła się do ludzi. Łasi się, mruczy jak traktor, całuje...
Kotka została zaatakowana przez psy...Na jej grzbiecie są ślady zębów, ma ich może z 10...
Teraz czeka w szpitaliku na swojego pana. Jest bardzo bardzo grzeczna, ma ok. 4 lat.
Komu komu taka bidulkę? Ona siedzi tam taka samotna... I jeszcze na dodatek chora. Była taka cierpliwa podczas leczenia. Dała sobie zrobic dosłownie wszystko! Ani razu nie miauknęła, nie warknęła, nie wyjęła pazurków. Kot-Anioł po prostu!!!
Zobaczcie!





Takie kotka ma rany...

