Przed chwilą przekupowałam koteczke ulubionymi chrupkami, żeby zeszła z wietrzonego w oknie koca i dała mi pościelić łóżko. I tak mi sie przypomniało, że już niedługo, 25 lutego, minie rok jak mieszkamy razem. A zatem czas najwyższy ją tu przedstawić. Oto Ginny, moja SzKotka :>.
http://i20.photobucket.com/albums/b225/ ... cze063.jpg
http://i20.photobucket.com/albums/b225/ ... cze024.jpg
http://i20.photobucket.com/albums/b225/ ... cze032.jpg
A jak się znalazłyśmy? To jest dość osobliwa historia. Do Szkocji wyniosłam się w połowie 2005 i zaczęłąm pracować, jakżeby inaczej, w hotelu dla kotów :>. Ale gdy zmieniłam pracę i przeprowadziłąm się do większego miasta po raz pierwszy w życiu mieszkałam bez kota... Zgroza ;>. Wytrzymalam całe 4 miesiące po czym zadzwoniłam do właścicielki kociego hotelu z zapytaniem, czy nie słyszała o kimś, kto ma dorosłego niewychodzącego kota do adopcji. Nie słyszała. Odłożyła słuchawkę i w tym momencie zadzwoniła do niej kobieta z zapytaniem czy nie zna kogoś, kto chciałby adoptować dorosłą niewychodzącą kotkę... Hmm, jeśli ktoś wierzy w takie rzeczy to jakby przeznaczenie ;>? Dwa dni później Ginny się wprowadziła. Od tamtej pory zdołała mnie nauczyć, że saszetki z zawartością mięsa poniżej 14% są nieakceptowalne, spacery mogą być na szelkach ale za to porę wybiera kot i jeśli jest to 23 to ma to byc 23 a do drapania służą ściany (o mamo, już widzę rachunek za odmalowanie, ale jak oduczyć kota drapania ścian?!) i rogi sofy (sofa i tak jest porozpruwana więc to nie problem) a nie jakieś chwiejne i za niskie drapaki. Hmm, teraz siedzi tyłem i wymownie gapi się w ścianę, chyba pora iść do łóżka i posłużyć koteczce za termofor :>. Pozdrawiamy mrucząco - Pręgowana Khajiitka i szylkretowa Ginny