Ślepusia ma braciszka, też Ślepaczka
ostatnio do azylu trafiły 3 koty z mojego osiedla. Dwa ok. 6-7 miesięczne kociaki, bura koteczka Mirka i jej czarny braciszek Mirek. Kociaki urodziły się latem w jednym z ogródków na obrzeżu mojego osiedla. Ich mama, bura koteczka, wolno żyjąca "zakradła się" do cudzego ogródka, okociła i odchowała maluchy, a gdy uznała, że są już wystarczająco duże pozostawiła je w tym ogródku. Dzięki temu przeżyły dokarmiane przez ludzi. Starsza pani, właścicielka domu z ogrodkiem na zime zrobiła im legowisko w .....plastikowej beczce. Kociaki były dzikawe, uciekające przed ludźmi, nie dawały się złapać. Az do czasu, gdy Mirek zachorował. Na zapalenie ucha, z ropnym wyciekiem na zewnątrz, był całkiem głuchy i trzymał przekrzywiony łebek. Kociaki udało się połapać dzięki p. Irenie (na klatkę łapke, do której weszły dobrowolnie gnane głodem). Mirek jest w trakcie leczenia, okazał się miziastym słodkim kocurkiem. Jego siostra - nadal dzikuska straszna - wymaga oswojenia. Wtedy oba kociaki byłyby do adopcji.
A kilka dni temu moja sąsiadka wypatrzyła przy śmietniku nieznanego nam kota w strasznym stanie - skóra i kości, dosyć stara rana na grzbiecie, świszczący oddech. Wzięła go na ręce, wsadziła do samochodu i pojechała do azylu. Kot okazał się wykastrowanym kocurkiem, odwodnionym i zagłodzonym, z poszarpanym przez psa grzbietem. Dostał kroplówkę, antybiotyk i środki przeciwbólowe. Prześwietlenie wykazało uszkodzenie płuca (przepuklina pourazowa). Dzis będzie operowany...
Wszystkie te kociaki bardzo potrzebują pomocy. Jesli tylko uda się zdobyc zdjęcia zaraz je pozamieszczam.