Myszek i Blanka zaszczepieni
Ale Myszek nam napędził stracha
Pani doktor wzięła kota, obmacała, zajrzała tu i ówdzie

, osłuchała, zmierzyła temperaturę. No, zdrowy kotecek, szczepimy.
Kuj... i po strachu, kot się nawet nie ruszył.
No to oddałam Myszka TZ-towi na rączki (Myszek cierpi na ciężki przypadek transporterkofobii, dużo gorszy, niż moja Furia) i wyciągam Blankę.
Pani doktor bada Blankę.
Nagle Myszek zaczyna: kich! kiiiich! kich! kich kich! kiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiichchch!!!
Patrzymy na niego, coraz bardziej zaniepokojone, a on kicha, kicha i do tego zaczyna się ślinić.
Rany Julek, szok po szczepionce! Blanka do transportera, Myszek spowrotem na stół, pani doktor go bada, zagląda mu w paszczę. Coś jej nie pasuje, bo i za wcześnie się zaczęło (minutę po zastrzyku) i objawy nie do końca typowe, ale Myszek kicha tak potężnie i tak się ślini i jeszcze chachła, że w końcu na stół trafia wenflon, a pani doktor już, już prawie nabiera coś do strzykawki.
Nagle jeszcze jeden potężny kich!!! i ... cisza. Spokój. Kot oddycha normalnie, nic się nie dzieje.
Badamy, macamy, osłuchujemy. Śluzówki we właściwym kolorze, język OK, oddech OK, temperatura OK, osłuchowo OK - no zdrowy kot. I wcale nie w szoku. Co się stało?
Patrzymy, niepewne, czy jednak nie zapakować mu tego wenflonu, aż nagle Myszek wydaje ostatni, potężny kich!!! i ... z nosa wypada mu glut.
Ale jaki

Słoniowy normalnie. No naprawdę, ja w życiu takiego bym nie wyprodukowała, a co dopiero mały kotecek
Po czym Myszek dał się wziąć TZ-towi na rączki, usiedli razem i zaczęli do siebie gadać
Ciąg dalszy przebiegł spokojnie, Blanka zaszczepiona bez dodatkowych wrażeń, inne koty, które przyszły w innych sprawach

też się grzecznie dały obmacać. Myszek cały ciąg dalszy przemruczał u TZ na kolankach. A pani doktor tylko patrzyła na niego co chwile i pytała, czemu nas tak straszył
