na noc zamknęłam go w kabinie, żeby nie kleszczył się w transporterze i jednocześnie, żeby nie mógł skakać po ścianach w ponarkozowych zwidach, bo wetka uprzedzała, że może np. mu się zdawać, że na kalendarz czy obrazek da się wskoczyć, a poza tym, żeby jednak miał trochę przestrzeni i mógł w razie potrzeby lać i rzygać, gdzie popadnie

Tak też chyba było - musiał nasikać, bo jedna poduszeczka gąbkowa była mokra a w całej łazience śmierdzi jakimś lekiem. O 6 rano wypuściłam go, bo już siedział normalnie i normalnie zaczął chodzić. Oczywiście od razu poszedł sprawdzić, czy są michy. No to mu dałam jedzonko... Pojadł, potem pospał w pokoju a teraz znowu pojadł. Rzygać nie rzygał. Przynajmniej na razie. Podejrzałam co ma pod ogonkiem - w sumie nic nie widać. Mała plamka na futrze jak od jodyny i czarny placek gdzie były wielkie klejnoty jakiś takiś 3 razy mniejszy, zasuszony...

Jeszcze wprawdzie nie urządza z Aksamitką gonitw po ścianach ale porusza sie sprawnie. Wydaje mi się, że Aksamitka trochę jakby go nie znała... Chyba z powodu "innego" zapachu, którym jest przesiąkniety...

Albo ma w nosie kastrata...
