U Mamutka od jakiegos czasu walczymy z bakteryjnym zapaleniem spojowek. Najpierw byl herpes, ktory sobie poszedl. Chwila poprawy a potem Mamutto sierotek zasluptal sie na nowo. Az mu sie nadzerka na nosie pod okiem zrobila. Pani wet zmienila kropelki, wziela wymaz z oka i czekamy na wyniki. Za tydzien beda.
Dzisiaj Mamutto pierdola odmowil sniadania. Odmowil tez obiadu, co wprawilo mnie w stan lekkiego szoku. Ten zarlok? Znaczy, cos mocno nie tak. Klaki? TZ dostal przykaz napastowania kota na klaki. Wywiazal sie z zadania znakomicie. Doskonale powiem nawet. Wrecz rewelacyjnie. Wtloczyl w grubasa cwierc duzej tubki malt pasty

Jak mi kuwety ciemna noca nie wyrwie z zawiasow, to uznam to za cud. Ze Mamut, nie TZ. Poki co zawory wydaja sie szczelne i nic nie przecieka, gruby zas odzyskal apetyt i wchlonal kolacje. Wydaje sie coskolwiek szczesliwszy. Siedzi wlasnie obok mnie i patrzy, jakbym mu brata rajstopami udusila. Znaczy, wyraza w ten sposob milosc synowska do matki rodzicielki. I chce, zeby go wymiziac i wycmoktac w ten glupi leb.
O dziwo, przyslepiony spojowkami Mamut ostatnio nie wyrzadzil swemu cialu szkod. Musi bardziej ostrozny jest. Poza drobna wpadka do kibla. Ale to moja wina. Nie dosc szybko opuscilam klape. On tylko chcial sie z bliska przyjrzec bystrzynie klozetowej. No to sie przyjrzal. Oko w oko.