szczęscie trzeba łapać od razu.....
Na nas w każdym bądź razie już sie obraziło.
Moje nieszczęsne kocurki wydaje mi się że nie mają szans na znalezienie domku. A wystarczyłaby im do szczęscia jakaś ogrzewana pralnia albo inne gospodarcze pomieszczenie w domu na wsi albo na peryferiach miasta. Całość kociej historii pod http://www.forum.miau.pl/viewtopic.php?t=53904
I tak przyjdzie wiosna będzie trzeba je wypuścić spowrotem w ogródku, gdzie od nowa zdziczeją. A już się stały takimi fajnymi udomowionymi kotami. Szkoda tylko ich stresów i mojego czasu i wysiłku w nie włożonego, bo drugi raz się nie podejmę ich łapania.
Miał być u mnie tymczas, ale ten tymczas trwa już ponad pół roku. Dziwnym zrządzeniem losu dwa moje koty rozmnozyły się do liczby 9-ciu i nie ma widoków żeby ten stan się zmniejszył. W takim stadle częściaj chorują i żaden z nich nie jest szczęśliwy. Moje to się codziennie pakują do wyprowadzki. A zresztą pomału przestaję rozróżniać moje... nie moje.... wszystko jedno. Każdemu trzeba dać trochę serca, miskę jedzenia i weta gdy zachodzi konieczność. Byle do wiosny.... Ale chyba na zawsze wyleczyłam się z chęci naprawiania świata.