ryśka pisze:Tak, czasem ludzie nie mają wyboru - po prostu nie stać ich na leczenie swojego zwierzaka. Albo dać dziecku jeść albo leczyć kota. To jest smutny fakt.
Ale jeśli nie mam pieniędzy na skomplikowane leczenie, a kot wyraźnie cierpi, to po prostu idę do weterynarza i go usypiam. Zostawienie go "w sieni" i czekanie aż zdechnie jest dla mnie okrucieństwem.
Uśpienie kota kosztuje grosze, a sądzę, że gdyby ktoś przyszedł bez grosza nawet - z kotem w tym stanie - to każdy NORMALNY wet zrobiłby to gratis.
Ot i tyle. To brak wrażliwości po prostu.
Nie sposób się z tobą nie zgodzić. Kilka lat temu pracowałam u osiedlowej pani weterynarz i naoglądałam się za wszystkie czasy. Dość dobrze zapamiętałam panią, która samotnie opiekowała się małym, może wtedy pięcioletnim synem i niewielkim pieskiem. Przychodziła z nim regularnie na szczepienia (pół roku oszczędzania drobnych sum, żeby psa odrobaczyć i zaszczepić). Piesek miał pecha idąc na smyczy wpaść pod rower. Ona się nie zastanawiała czy ją stać na to, tylko przyniosła psa do uśpienia (nie stać mnie na leczenie, niech się nie męczy). Pies żyje. Poskładałyśmy go, policzyłyśmy pani tylko za leki i rozłożyłyśmy całość na raty.
Czyli bieda nie jest wytłumaczeniem...