Proszę w imieniu kotki, która długo była bezimienna, która musiała walczyć o każdy następny dzień.
Estelle, dla przyjaciół Elunia, pilnie poszukuje odpowiedzialnego człowieka.
Takiego, który pokocha ją za jej niezależność.
Któremu nie będzie przeszkadzała jej nieśmiałość.
Który włoży całe serce, aby udowodnić jej, że człowiek jest dobry.
Który pokaże jej, że dotyk ludzkiej ręki nie boli.
Który będzie o nią dbał w zdrowiu i chorobie.
Dla, którego będzie najpiękniejsza pomimo swoich krzywych łapek.
Jej historia jest bardzo smutna, ilekroć przypomnę sobie to wszystko mam łzy w oczach

Kicie zauważyłam pierwszy raz chyba na początku listopada. Z trójką swoich dzieci kręciła się na parkingu pomiędzy samochodami. Cała czwórka trzymała jednak dystans do ludzi. Początkowo planowaliśmy wyłapać maluchy a mamę wysterylizować i wypuścić. Jednak rzeczywistość zweryfikowała plany. Wspólnie z Ryśką udało nam się złapać jednego kociaka (Pupsi szczęśliwa już w nowym domu). Po kilku dniach polowań złapałam matkę, ale nigdzie nie mogłam znaleźć pozostałych dwóch maluchów.
Zaczęłam chodzić od domu do domu i wypytywać…i tak poznałam historię Eluni.
Jest kotką około 5 letnią. Jej matka zginęła pod kołami samochodu, kiedy Ela była już podrostkiem. Od tej pory musiała radzić sobie zupełnie sama, czasami dokarmiana przez mieszkających w pobliżu ludzi. Średnio trzy razy w roku miała małe. Na moje pytanie co się działo z maluchami odpowiadali „czasami pies zagryzł, czasami pod auto wpadły ale wie pani fajnie tak popatrzeć jak się maluch bawią, po co pani chce je zabierać” wrrr

Dowiedziałam się też, że w piwnicy leży jeden maluch martwy, co się stało z drugim nie wiem

To co zobaczyłam na posesjach tych „światłych” ludzi zmroziło mnie i wtedy zaświeciła mi się już lampka, czy w takie miejsce mogę z powrotem wypuścić tą kicie. Pułapki na koty tak wymyślne, że szok np. w skrzynkach na kwiaty rosły ostro zakończone kawałki szyb. To było niebezpieczne dla człowieka a co dopiero dla kota. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że ci ludzie wielokrotnie nagabywali mnie, abym wypuściła Elunie, bo "przecież tu szczury są, będzie miała co jeść"

Ela zamieszkała u mnie w klatce. Nie wiedziałam co z nią zrobić. Wypuścić/ zostawić. Kto zechce takiego kota?
Pierwsze godziny pobytu w klatce mile mnie zaskoczyły.
Ela nie skuliła się w kąciku, tylko rozłożyła się wygodnie na poduszce i zasnęła głębokim snem, przerywanym tylko porą na posiłek. W jej oczach widziałam spokój i szczęście, że ma swoją podusie, że ma pełną miseczkę…no i jak ja miałam ją wypuścić.
Wolność zostawiła jej pamiątke…ma wykręcone tylne nóżki, prawdopodobnie po urazie miednicy i dodatkowo na jedną łapkę kuleje dosyć znacznie, po urazie utworzył się staw rzekomy.
Wielkim plusem dla niej jest to, że jest kotem wyjątkowo łagodnym. Musiałam jej zakraplać oczy, czyścić uszy, obcinałam pazurki … całkowity spokój z jej strony

Nie szuka towarzystwa innych zwierząt, ale nie przejawia w stosunku do nich żadnej agresji. Przechodzi obojętnie obok psów chyba, że któryś natręt usilnie próbuje ją obwąchać.
Jest bura z białym kołnierzem i białymi skarpetkami. Nie mogę napisać, że jest buro pręgowana bo jest raczej wilczasta

Z dnia na dzień widzę postępy jakie robi. Dla jednych może to będzie nie wiele dla mnie znaczy bardzo dużo. Np. rano wychodzi ze swojej "sypialni" przywitać się no i oczywiście zobaczyć co będzie na śniadanie. Bawi się myszką jak mały kociak, w ten sposób pewnie chce nadrobić zaległości.
Nie jest jeszcze na tyle odważna, aby wejść na pokoje ale wyszła już z łazienki i chętnie obserwuje co się dzieje w domu, siedząc w kuchni pod stołem.
Nikomu nie zagwarantuje, że Elunia będzie kiedyś miziastym kotem ale na pewno mogę powiedzieć, że miłość czyni cuda.