Szarus odszedl, ale wciaz jest z nami. Nie ma godziny zebysmy o nim nie mysleli. Nie ma go w naszym domu, ale jest w naszych sercach, jest czescia mnie i mojej siostry.
Oto kilka najzabawniejszych historyjek i przyzwyczajen tego kociego lobuziaka:)
- kochal spac na czystej poscieli nie koniecznie na lozku, mial ulubiona szafe z taka wlasnie posciela, do ktorej razem z siostra chowalismy go w tajemnicy przed mama

(ona nie byla za tym zeby sie tam chowal), za to on kochal ta ciasnote i mieciutkie swiezutkie posciele
- czasem uwielbial chodzic na ogrodek mojego sasiada i wyjadal mu rybki z oczka wodnego, albo sie z nimi bawil (pac je lapa, a one uciekaly i tak mu sie to podobalo, ze nie raz byl przeganiany przez sasiada a i tak ponownie tam wracal)
- kiedys przez 3 dni sie nie zalatwial bo byl sam w domu (mial przygotowana kuwete i jedzenie) a mimo to nic nie zrobil, bo uznawal tylko zalatwianie potrzeb fizjologicznych na dworze (jaka mial kochana minke jak juz wydalil z siebie to wszystko co mu sie nazbieralo)
- udawal obrazonego jak moja siostra wracala z kilkutygidniowych wakacji (chcial do niej isc i sie przywitac, ale nie pokazywal tego, to ona musiala go brac na rece - wtedy on burczal, jakby byl zly i mowila mu, jak go kocha i ze jest wspanialy, on udawal obojetnego, az po kilku godzinach szedl do niej spal z nia, dawal sie glaskac i pokazywal jej jak bardzo ja kocha
- byl kochany jak czul, ze ktos jest smutny przychodzil glowka ocieral sie o glowe smutnej osoby i kladl sie obok tej osoby jakby chcial powiedziec nie martw sie bedzie dobrze, jestem z toba
- kochal jesc wszelkie slodycze (murzynek, szarlotka, chalwa) oraz uwielbial kurczaka z KFC, glownie Hot Wings, jak czul ich zapach to dostawal ptasiego mozgu

, wyrywal je wrecz z rak, poza tym kochal chipsy o smaku cebulki, jadl je ze mna tonami
- nie raz upolowal ptaszka, ktrorego przynosil nam do domu, jakby chcial dac nam prezent, a jednoczesnie pochwalic sie jakim jest lowca, a gdy mu sie tego ptaszka zabieralo, chodzil, przez dlugi czas i go szukal i plakal, jak nie mogl swojego lupu odszukac
- namietnie drapal w szafe gdy chcial do niej wejsc i zabawnie ja gladzil lapka jakby wpisywal kod do sejfu a pozniej wystawial pazurki i ciagnal drzwi zeby sprawdzic czy juz otwarte (praktycznie zawsze je otwieral)
- uwielbial mnie budzic o 5 rano drapiac w drzwi balkonowe i do mojego pokoju, gdy chcial wyjsc na dwor (mowil w ten sposob, ze chce sie zalatwic)
- kochal tez wchodzic do wanny, a pozniej do brodzika i czesto takze do zlewu w kuchni i pil wode
- kolejna jego rozrywka byla zabawa z karpiem, ktory plywal sobie w misce, wtedy Szarus lapka zaczepial biedna rybe a ta sie bala i rzucala sie w misce (sprawialo mu to frajde)
- jak ognia bal sie odkurzacza, zwanego przez nas potworem, uciekal przed nim, ale tylko wtedy, gdy ten byl wlaczony, normalnie nie zwracal na niego uwagi
- najzabawniejsze bylo jak gonil psy i inne koty, ale glownie wtedy jak widzial mnie lub siostre na ogrodku (wtedy czul sie pewnie bezpiecznie i atakowal, co tylko sie dalo - raz nawet zaatakowal wilczura i udalo mu sie to, pies uciekl, ale stes byl duzy), gdy nikogo nie bylo w poblizu, to nawet pozwalal obcym kotom wchodzic do domu i spac razem z nim na lozku
- kochal tez grysc, syczec i burczec na swoj ogon, potrafil za nim latac przez kilka minut, komicznie to wygladalo
- niezle tez nas nabieral, gdy dostawal tabletki na odrobaczenie - udawal, ze polyka, jak sie go puszczalo, odchodzil i wypluwal tabletke (niezly zawadiaka)
- najdziwniejsze bylo to, ze mimo iz nigdy nie dawal sobie wejsc na glowe pozwalal jesc Bolero, a jak ten skonczyl to dopiero Szarus jadl swoja porcje, nigdy nie bil sie o jedzenie (za to Bolero gonil go czasem od misek)
- niezwyklym darem tego naszego kocurka bylo to, ze jak byl zly to umial dmuchac nosem tak jak zly byk w kreskowkach, co sprawialo, ze wydawal sie taki bardzo grozny i niezadowolony
- jako kilkuletni kotek uwielbial mnie grysc po golych nogach, gdy szedlem sie kompac (nic mu nie robilem, a on przybiegal i lapal mnie zebami za lydke)
- najpiekniejsze bylo to, jak z samoluba (nie znosil innych zwierzat w domu) stal sie kocurem towarzyskiem i pokochal Bolera, ktorego poczatkowo nie tolerowal, jak razem spaly, jadly, bawily sie, tym pokazal jaki sie niezwykly i madry
- poza tym kochal asystowac mojej siostrze przy nauce, kladl sie jej na zeszytach i ksiazkach, czasem wygladalo to tak jakby sam sie czegos uczyl
- bardzo lubil bawic sie jak to nazywalismy w inspektora, chodzil w czasie porzadkow zagladal w kazde miejsce jakby sprawdzal czy dobrze jest wyczyszczone, a w czasie remontu patrzyl jak klada sie plytki a pozniej po kolejnej polozonej przechodzil, jakby chcial sprawdzic czy jest dobrze zamocowana
- nie znosil weterynarza, ale kiedy juz byl powaznie chory i czul, ze leki mu pomagaja, nie protestowal i dawal sobie robic zastrzyki (byl tak madry, az nie moglismy w to uwierzyc)
Taki wlasnie byl Szarus, najwspanialszy przyjaciel i czlonek naszej rodziny, ktory odszedl od nas, po ciezkiej walce o zycie i niezwyklych mekach i cierpieniu, jakie zadala mu choroba.
Czesto zastanawiam sie, dlaczego musial az tak cierpiec, co zrobil, ze taki los go spotkal, a z drugiej strony ciesze sie, ze odszedl, bo juz nie cierpi i pewnie jest mu lepiej.