izaA – u mnie się wszyscy śmieją, że mam te koty naprawdę ze śmietnika i że bezdomność została im do dziś.

A moja mama jak przyjedzie i widzi je w kartonach to zawsze stoi nad nimi i biadoli: „połóż się kochanie na foteliku, tu Ci nie wygodnie, kiciu, czemu Ty tu leżysz, biedny bezdomny kotek” itd. itd. Potrafi je nawet przenieść w miękkie miejsce.
tajdzi – dziękujemy za komplement. Lubię takie dziwne zdjęcia. Strasznie mnie śmieszy jak każde ucho kota żyje swoim życiem – tu udało mi się to złapać. Zawsze się z tego chichramy.
dzioby – dziękujemy. Ja już nie mam wyjścia, s/d mam w domu, zobaczymy. Jak się nie uda będzie Trovet.
Ja RC przeklęłam na amen.

U mnie po 5 dniach na RC było gorzej, niż na początku. Szajs – jeśli wolno mi wyrazić swoje subiektywne zdanie.
Liwia – witaj, sto lat.

To ja się do Ciebie uśmiechnę. Pouświadamiasz mnie o tym papu.
Co prawda moje koty mają alergię na jarzyny, ale... kto wie.
Choć z tymi wszystkimi kotami u siebie to mnie przeraziłaś...

I czemu teraz znowu przeszłaś na suche, z musu?
_____________________________________________
Chociaż coś w tym jest... Wczoraj przejrzałam swoje stare wpisy i książeczki kotów.
Najpierw było mięso dwa razy dziennie i było git. Rutinoscorbin jako dodatek ze względu na problemy z dziąsłami też robił swoje. Potem było mięso raz dziennie i suche (Mastery, Best Choice, Hill’s Oral) i było git. Tzn. Kropie przy Oralach pojawiły się fosforany jeden raz, ale pięknie zareagowała na Uro-pet, a potem dostawała wit. C i pastę co parę dni – i też było git.
Jeszcze później zmniejszyłam dawkę mięsa (bo mnie tu zakrzyczano, że drób surowy to trucizna jest) do minimum – łyżeczka na dobę – i zaczęło się.
Przy domieszaniu Dydkowi różnych RC sprawa się pogorszyła tak, że już sikał po mieszkaniu. Kropa wysiadła po tym jak skończyło się Mastery i kupiłam jej RC Oral w pobliskim sklepie. Wystarczył tydzień w którym nie jadła nic innego tylko to i kąsek puszki/saszetki.
Nie wiem na ile to wszystko zbieg okoliczności, ale tak się układa czasowo i tak wygląda. Jak wczoraj spisywałam sobie daty, kiedy koty były na mięsie, kiedy przyszło jakie suche i mój pan to zobaczył, to mnie zaraz oryczał, że za dużo kombinuję i że życzy sobie mięso dla kotów w domu widzieć, a te nowoczesne karmy lecznicze za 35zł kilo mam sobie jeść sama.
Tymczasem siki są w labie, pani zgodziła się siać bez oznaczania ilości i na moją prośbę, po wielu negocjacjach, zgodziła się nieuznawać preparatu za zabrudzony, jeśli urośnie jej więcej niż 2 rodzaje bakcyli.
Poprosiłam ją, żeby rozsiała te dwa, których będzie najwięcej. Coś tam kręciła nosem, ale zgodziła się... Zobaczymy.
Nadal więc prosimy o kciuki.