Esme (bo tak za pozwoleniem jopop nazwałam kicię) jest CUDOWNA!!!
Jeszcze zanim ją dziś zabrałam, została honorowym dawcą krwi. Ma wygoloną plamę na szyi, no i była przyśpiona. Tak że zabrałam ją średnio przytomną. W metrze się bała, więc jechała u mnie na kolanach

W domu na pierwsze dwie godziny zamknęłam ją w klatce. Żeby się uspokoiła, przywykła do obecności psa i żebym nie miała zaraz kota pod szafą. Pies obwąchał ją gdy wyjmowałam kicię z transporterka. Kicia zaakceptowana, on już jej nie skrzywdzi. Kicia chyba też psu nic nie zrobi
Po dwóch godzinach psa wywaliłam na korytarz i otworzyłam klatkę. Gdzie Esme była po 4 minutach? na łóżku! Usiadłam koło niej, zaczęłam głaskać. Przytuliła się i rozmruczała. Brat wpuścił mi psa, ale kicia nie zareagowała.
Esme śpi na łózku. Zaszeleściłam torebką - już jest obok mnie. Otarła się, szturnęła łebkiem. No ale do rana nie mogę dawać jej jeść (po narkozie). Więc pozwiedzała trochę pokój i wróciła na łóżko
Z kuwetki już korzystała. Jest bardzo sympatyczna, sama podchodzi. Ale na gwałtowne wyciągnięcie ręki ucieka. Choć absolutnie nie nazwę jej dzikawą. Obce miejsce, obca osoba - ona i tak jest bardzo ufna, kontaktowa i miziasta.
Ma bardzo przyjemne futerko, takie miękkie i delikatne

I jest bardzo ładna. Okrągły pysio, a nie jakiś szczur

Tylko, że padła mi cyfrówka, więc nie wiem, jak będzie ze zdjęciami. W tej chwili akurat schowała się w klatce, ale myślę, że będzie ze mną spać
