To może zamów najpierw dla siebie

no wiesz, na tę panikę
Nie żebym bagatelizowała twoje dylematy, tak sobie pożartowałam...mnie jest łatwiej i było - krople były ostatnią deską ratunku, Sonię nosiłam na rękach do kuwety, dalsze liczenie na to, że się ułoży - mogła przypłacić rezygnacją z życia...

Ja miałam tylko jedno wyjście - szukać domu dla jednego z nich...pomógł dylemat - dla którego? Teraz mam dwa szczęśliwe koty wylizujące sę nawzajem i razem śpiące ze sobą, mam TŻ-ta, który do wielu spraw podchodzi z należytym dystansem, mam synka, który uporał się z płaczliwością i lękami, który coraz lepiej radzi sobie w grupie, wreszcie mam lekarstwo na moją nerwicę żołądka i spokojnie wyjeżdżam do Centrum, kiedy muszę, a nie z biegunką i najlepiej na czczo. Mam Bacha, odkryłam na potrzeby swoje i innych kurację - może niszową, ale skuteczną i... niech mój przykład idzie dalej w świat
Wracając do twoich kotów...jeśli nie jesteś pewna czy wsparcie jest potrzebne - zapisuj w kalendarzu ilość incydentów, będziesz mogła to ocenić na chłodno i z dystansem. Jeśli ilość ataków będzie rosła - po prostu nie czekaj aż będzie to duży problem, ąatwiej wyciszyć agresora niż leczyć obie strony - kata i ofiarę...