Izo - no niestety, nie zawsze potrafię być konsekwentna...

Czasem te smutne mordy biorą mnie na litość i dostają po kawałeczku szynki, serka żółtego czy innych specjałów...

Pewnie dlatego są tak wytrwali w żebraniu - nauczyli się, że to skuteczna metoda (ech, te oczyska a'la "Shrek'owy kotek"...

).
A jeśli już w temacie kuchenno-kulinarnym jesteśmy, to odkryłam kolejne niebanalne preferencje Bigosa!

TZ dostał w prezencie Świątecznym butelkę prawdziwego Irish Cream, za którym oboje przepadamy, i wczoraj postanowiliśmy likier napocząć. Nalaliśmy sobie trochę do kieliszków, usiedliśmy... i natychmiast zostaliśmy zaanektowani przez koty, jak zwykle ciekawe czym się delektujemy. Gulasz niuchnął kieliszek, skrzywił się i odsunął (jedyny normalny kot w domu...), za to Bigos..!

Jak się przyssał do likieru, to siłą trzeba go było odciągać!

Irish Cream ma bodaj 17%, ale co to dla Bigosa, gdyby mu pozwolić wypił by całą zawartość kieliszka...

Mam kota alkoholika!

Zresztą jakoś mnie to specjalnie nie dziwi, to jego zamiłowanie do kiszonych ogórasów dało mi do myślenia...
Kicorku - to prawda, z Gulasza zrobił się kawał kota

. No ale ma już z 7-8 miesięcy, w sumie jak na kocurka jest nawet dość drobny. W odróżnieniu od Bigosa ma gęste, puchate futerko, co powoduje, że wydaje się większy niż w rzeczywistości

. Za to waży może z połowę tego co Bigos

.
Cały czas mam ubaw porównując obu chłopców - ogon Bigosa jest na przykład cienki i długi, Gulaszowe ogonisko jest prawie trzy razy grubsze

. TZ trochę z tego powodu dokucza Bigosowi, nazywając go "szczurkiem"...
Nie powiem, co ja mu na to odpowiadam...
