U mnie było tak, że jak zabraliśmy z Sycyna Tolę, to przez pół roku łaziliśmy po wetach. Kichała, miała przeciągające się infekcje górnych dróg oddechowych, potem Figa też się od niej zarażała. Łaziliśmy po tych wetach, ładowali w nią antybiotyki, aż miło, nic nie pomagało. Kot ma książeczkę zapisaną do ostatniej linijki

Nie wiem, czy osiągnęła w końcu jakąś masę krytyczną tych leków w sobie, bo w okolicach października w zeszłym roku jej przeszło i od tej pory ani kichnie. Odpukać! Jakoś się wychorowała, czy co

A tak z ciekawości, gdzie chodzisz do weta? Bo ja zawsze trafiałam na takich antybiotykolubnych, mam wrażenie, że w ogóle koty to się tylko antybiotykami u nas leczy. A ostatnio się trochę przeraziłam, bo ja jadłam trochę antybiotyków i pomimo jogurcików i lakcidów grzyb mi się przyplątał

Aż mi się zimno zrobiło, gdy pomyślałam o przewodzie pokarmowym moich kotów

Mam nadzieję, że Twoje koty też przestaną się wygłupiać
