Kotków siedem+1. Kończymy seteczkę:)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt gru 22, 2006 20:59

Aniu, bedzie dobrze:))
najwazniejsze, ze sa bezpieczne, ze nikt im krzywdy nie zrobi. A jak jutro bedziesz sie krecic po domu to wyjda z ciekawosci. No chyba ze przysnie troche:))A jakie leki dostaly?

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt gru 22, 2006 21:51

Forumowe :ok: :ok: :ok: dla koteczek!
Obrazek

livy

 
Posty: 1537
Od: Pon paź 03, 2005 13:15

Post » Pt gru 22, 2006 22:09

Już jest mała poprawa :D . Poszłam do kuchni robić psom jedzenie. Niestety mięsko puszkowe, bo nie mam jak ugotować. Mała Mi władowała się na stół i okazało się, że jest baaardzo głodna (chociaż miały cały czas). Filomatka wyglądała ostrożnie zza węgła gazówki, ale z podłogi. Postawiłam miseczkę bliżej niej - i podeszła jeść :D . Nawet ze smakiem. A Mała Mi to żarłok nad żarłokami :lol: . Chciała jeść naraz z miseczki na stole, z miseczki Filomatki, i jeszcze z misek psów. Myślałam że się rozedrze :wink: . Będę musiała pilnować, bo ona bez ceremonii odpych Filomatkę i jej wyjada. Filomatka ma mniejszą siłę przebicia.
W międzyczasie zatkałam poduszką którą kotkom zostawiłam otwór w gazówce. Niech się chowa jak chce za półki, za stół, ale tam wolałabym nie. Może się odzwyczai zaraz, to będę mogła odetkać i gotować.
Niestety Filomatka mocno sapie przez nosek. Ma zatkany. Lekarstw prawdę mówiąc jeszcze nie wykupiłam :oops:. Brakłoczasu, ale i czułam, że chyba im dzisiaj dam spokój. Filomatka zaczęła się chować w gazówce po tym, jak wzięłam ją na ręce. Była spokojna, ale chyba ze strachu. Mała Mi też jeszcze się boi. Do jutra jeszcze się trochę przyzwyczają i zacznę im rano podawać.
Wet powiedział, że Mała Mi właściwie prawie zdrowa, nie ma żadnych niepokojących objawów. Tyle, że skoro z tymi katarowcami siedzi, no i leczona była, to trochę się jej leków poda. Filomatka trochę gorzej. Ale: apetyt ma, kupek rzadkich nie robi, gorączki nie ma. Tylko chudziutka bardzo. Mała Mi raczej nie
:)

Aha, Lidko, leki mają narazie standartowe - doksycylinę o ile pamiętam, gentamecynę do oczek, no i lakcid.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt gru 22, 2006 22:29

Dobrze , że dziewczynki są już bezpieczne :D
Obrazek

Zuzia1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1529
Od: Śro lip 05, 2006 12:43

Post » Pt gru 22, 2006 23:10

duzo zdrowka kiciusiom :) oraz magiczne :ok: :ok:

Izabela

 
Posty: 6922
Od: Nie cze 08, 2003 20:33
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob gru 23, 2006 12:22

kotki sie dobrze czują ? :D
Obrazek

lechu1

 
Posty: 25
Od: Wto gru 19, 2006 19:27
Lokalizacja: Gdynia/Kalisz/Irlandia/cork

Post » Sob gru 23, 2006 12:29

Aniu, wierze, ze u Ciebie szybko wydobrzeja. Mamy troche wiecej zajec, ale za to mozna pomyslec, ze dzieki temu zyja. Moj kaszlaczek tez lepiej:))
Pomyslnosci:))

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Sob gru 23, 2006 12:42 zyczenia

Aniu, Spokojnych Swiąt i duzo zdrowka dla Ciebie i futrzakow wszystkich.

gisha

 
Posty: 6078
Od: Wto sty 17, 2006 12:01

Post » Sob gru 23, 2006 14:32

Dziękuję za wszystkie dobre słowa :D
Koteczki dojrzewają do tego by podać im leki. Chciałam, żeby się ciut oswoiły. Jest z tym coraz lepiej. W końcu nic dziwnego, Filomatka czyli w skrócie Filusia zna przecież dom, Mała Mi tafiła do schroniska jako podrzutek w kartonie (miała 6-7 tygodni), ale też była domowym kociakiem, żadnym dzikuskiem. W schronisku jak to w schronisku. Dziewczyny są fajne, ale mają mnóstwo obowiązków, nie ma czasu na głaskanie i mizanie, kot jest łapany wtedy gdy np. musi dostać zastrzyk. Więc im się z tym kojarzą ludzkie ręce. Dlatego wczoraj obie uciekały przy każdym geście wyciągnięcia do nich dłoni. Dziś już o niebo lepiej :D . Mała Mi właściwie zupełnie "udomowiona", łasi się do nóg i prosi o głaski, mruczy przy tym jak traktor, Filunia jeszcze trochę nieufna, chwilami ucieka do gazówki, ale też już poznaje uroki np. mizania po grzbieciku :D . Mała Mi wczoraj już u weta mruczała tak, że nie mógł jej niemal osłuchać. A gardzołka obie tak ślicznie pokazywały, że wet pytał, czy czasem w schronie nie miały jakichś szkoleń w tym kierunku :lol: .
Filusia, nieufna do ludzi, jest za to chyba odważniejsza do zwierząt. Mała Mi słysząc za drzwiami kuchni koty i szczekanie psa raczej oddala się od drzwi, a Filusia koniecznie chce wyjść np gdy wychodzę i pojawia się na widoku Kajtusia. Muszę uważać. Wolałabym jeszcze trochę je poizolować. W dodatku u mnie dużo zakamarków, jak mi Filusia gdzieś się zadekuje, to wogóle nie znajdę :roll: .
Obie dziewczyny apetyty mają super. Dziś dostały puszeczkę Animondy - tak jadły że aż tuptały. Z tym, że Małą Mi nadal muszę pilnować, bo próbuje zaanektować także miseczkę Filomatki, która się w takich momentach usuwa. Chyba dlatego Filomatka jest taka chudziutka - bardziej przedsiębiorcze koleżanki i koledzy wciąż ją odsuwali od miseczek :(.
Domków rzecz jasna będziemy szukać, ale tak intensywnie to za jakieś może dwa tygodnie, wolałabym oddać już wyleczone. Zwłaszcza Filomatkę. Każdy stres opóźnia leczenie obniżając odporność.

Aha, zaklepywać kolejkę po panienki już można rzecz jasna :D

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob gru 23, 2006 18:02

Strasznie się cieszę! Staram się byc w schronisku jednakowo dobra dla wszystkich kotków i piesków, ale jednak zawsze znajdą się takie, które jakoś głębiej zapadną w serduszko. I właśnie dla mnie takimi kotkami były pełne uroku Migotka, Mała Mi (z wyglądu przypominają mojego kotka El Nina) i Filomatka, która padła ofiarą ludzkiej lekkomyślności. Teraz mogę być o nie spokojna.
Wesołych Świąt!!!

millarca

 
Posty: 769
Od: Pt wrz 29, 2006 22:43

Post » Sob gru 23, 2006 18:49

Mała Mi to bardzo wesoła, tryskająca energią koteczka. Kocha zabawę - czymkolwiek - myszką, uwiązanym do klamki sznurkiem, kawałeczkiem zgniecionej folii od jogurtu itd. Filomatka trochę poważniejsza, ale też coraz żywsza. Dostały pierwszą dawkę antybiotyku - rozpuściłam w odrobinie wody i strzykawką do pysia. Mała Mi ledwo zauważyła - to było przy jedzeniu, kto wtedy zwracałby uwagę na takie drobiazgi :lol: . Filomatka trochę spanikowała, ale też zaraz wróciła do miseczki - w przeciwnym razie Mała Mi by jej zjadła, a na to pozwolić nie można :twisted: .

Sprawa gazówki opanowana. Potrzeba to matka wynalazków :D . Z kawałka siatki pozostałej po osiatkowaniu okna i sznurka sporządziłam przemyślną konstrukcję uniemożliwiającą Filusi wejście przez otwory z tyłu, a zarazem nie zamykającą przepływu powietrza (siatka). Mogę więc jż gotować. Dzisiaj ja nie jadłam nic gotowanego, a psom kurczaka z yżem zaniosłam do ugotowania do przyjaciółki (na szczęście blisko).

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie gru 24, 2006 9:53

Gwiazdki najjaśniejszej,
Choinki najpiekniejszej,
Prezentów wymarzonych,
Świąt mile spędzonych

Obrazek
Życzy Dwukot z Goska :)
Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie gru 24, 2006 22:12

Nie wiem, co robić :( . Mam obu panienkom podawać doxycyklinę. Kupiłam w ampułkach jako że taką łatwiej rozpuścić i podać do pyszczka strzykawką. Małej Mi jeszcze z trudem, ale to się udaje. Ale Filomatce... :( . Właśnie wróciłam wigilii u rodziny i poszłam do kuchni dać im to lekarstwo. Filusia jest jest jeszcze wciąż mało ufna. Muszę długo siedzieć w kuchni żeby pozwoliła się głaskać. A już "przemoc" typu uchwycenia i dania czegoś do pyszczka to koszmar. Wczorej jeszcze jakoś mi się względnie udało, chociaż nie jestem pewna, czy nie wypluła. Dzisiaj... szkoda mówić. Wpadła w histeryczną panikę. Całe ręce mam podapanie do krwi. Ale to jeszcze nic. Dałam jej jakoś to lekarstwo, ale potem chwilę pokaszliwała za gazówką. A jeśli jej zaszkodziłam? Jeśli się w tej panice zachłysnęła? Słyszałam coś o zachłystowym zapaleniu płuc. Czy łatwo do niego dochodzi? W kuchni jest sporo zakamarków, np. za gazówką, za lodówką itp. Nie wiem nawet, czy po dzisiejszym jutro wogóle uda mi się ją złapać. A jeśli nawet... boję się, że jej zaszkodzę, że się zachłyśnie itp. Chciałabym najpierw ją oswoić. Jak ma mi zawierzyć, gdy ją tak łapię. Jeszcze mam jej krople do oczek zakrapiać. Też kiepsko idzie. Może lepiej zastrzyki? Ale wtedy znowu łapanka do weta :( . I koszty następne :( . A nie zawsze jest ten mój. Ech... . Bidulka taka. A ja ją jeszcze utwierdzam w przekonaniu, że ludzkie ręce służą do łapania. Zastanawiam się, czy stałoby się coś, gdyby parę dni nie podawać jej leków. Jest w cieple, mam nie ogrzewaną kuchnię, ale mają stale prawie włączony taki piecyk (rodzaj olejowego), do którego tulą się, mają obok podusię. Nie wiem, co ważniejsze, te leki i stresowanie ciągłe, czy danie jej odsapnąć.
W jedzeniu nie pójdzie. Nawet na lakcid w Animondzie krzywiła się, chociaż Mała Mi zjadła jak złoto.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie gru 24, 2006 22:23

Nie chodzi mi o samo to że się broni. Szarotka leczona też broniła się niesamowicie. Ale za moment tuliła się mrucząc. Te "akty przemocy" nie zburzały jej zaufania do mnie. Filusia jeszcze wogóle nie zaufała, dopiero nieśmiało próbuje. A ja to niszczę. W imię dobra, w imię leczenia, ale sama nie wiem, co ważniejsze :( .

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie gru 24, 2006 22:41

Anka, a może zaraz po podaniu lekarstwa jakiś pyszny smakołyk z ręki i głaskanie.. i przytulanie.. :?
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 43 gości