Zgroza. To chyba dominujące uczucie, które towarzyszyło mi podczas czytania sześciu stron tego wątku. Trudno to nawet wyrazić
Na szczęście jest strona siódma i dobre wiadomości. Oby tylko nie było za późno - oby Kleo zaczęła jeść i - przede wszystkim pić oraz siusiać. Jeśli nerki wytrzymały, to wierzę, że wszystko będzie dobrze.
A przy okazji: moja kotka Kasia potrafi boleśnie pogryźć i podrapać. Pisałem już o tym, ale powtórzę - kiedyś dostała regularnego ataku szału u weta podczas wyjmowania wenflonu. Pogryzła jego, pogryzła moją żonę. By wyjąć jej ten wenflon, musiał jej podać zastrzyk powodujący znieczulenie ogólne. Innym razem, też u weta, drapnęła mnie tylną łapą tak, że bliznę na brzuchu mam do dziś.
I co? I nic! Kasia jest jaka jest, potrafi przyłożyć, nie lubi noszenia na rękach, po pewnym czasie zaczyna ją denerwować głaskanie, o które sama prosiła. Tyle że my o tym wiemy, bo obserwujemy swoje koty - i wiemy też, jak tego unikać.
Może więc po prostu wystarczyłoby chcieć? Chcieć obserwować, chcieć nauczyć się kociej mowy. Pani Aleksandra najwyraźniej nie chciała, dobrze więc, że kotka jest już gdzie indziej.
Kleo, trzymaj się - teraz będzie już tylko lepiej!