Kochani, jeszcze raz dziękujemy Wam wszystkim za wsparcie i zainteresowanie!

Gulaszek już całkowicie odzyskał formę i wigor, biega, bawi się i pochłania żarełko jak zwylke, czyli w tempie odkurzacza

. Wczoraj nawet miał pewną niezbyt miłą przygodę związaną z jego nieopanowanym łakomstwem...
Kupiłam w sobotę pół kilo serc kurczaka, żeby trochę dać kotom, a na reszcie ugotować zupę. Tak też zrobiłam - Gulasz oczywiście swoją porcję pochłonął zanim Bigos zjadł choćby połowę własnej

. Wrzuciłam serduszka do wrzątku, zdjęłam "szumowiny", doprawiłam i wyszłam z kuchni, zostawiając na chwilę gotującą się zupę. Kilka minut później zauważyliśmy z TZ siedzącego w wejściu do kuchni Gulasza, który intensywnie wylizywał sobie łapkę... Potem Gulasz przemieścił się do dużego pokoju, co chwilę siadając i ponownie wylizując łapkę...

A na koniec wskoczył na drapak i zaległ, żeby oddać się wylizywaniu łapki... Coś mi zaświtało, podeszłam do Gulaszka i spróbowałam obejrzeć łapkę - nie pozwolił mi, cofnął ją przed moim dotykiem. No i sprawa stała się jasna - wsadził łapę do gotującej się zupy, zapewne chcąc wyciągnąć gotujące się serduszko

. Na szczęście nie poparzył jej mocno, dziś już biega normalnie, żadnych pęcherzy nie było.
Mam nadzieję, że łobuz dostał nauczkę

. Tyle razy go zganiałam z blatu kuchennego, bojąc się, że właśnie takie niebezpieczne sytuacje mogą mieć miejsce, więc Gulasz musiał doskonale wiedzieć, że podejmuje się czynu nielegalnego

.
No i masz - sparzyłeś się chłopie, na gorącym uczynku...
