No i przed chwilą leżał sobie na stole (uwielbia lezenie na stole), obok niego stała wysoka paczuszka, cieniutkich, okrągłych wafli. Saszka się przeciągnął, zahaczył o wafle i wafle zaczęły spadać na podłogę.
A Sasza... Wiecie ci zrobił... złapał paczkę obiema łapkami, tak jak człowiek, któremu coś się przewraca i przycisnął do siebie, próbując jednocześnie się nie przewalić. No i prawie się udało, połowa wafli została w paczuszce. Reszta wylądowała na podłodze. Był boski. Chyba sobie wszczepię kamerę w jedno oko, żeby móc filmować takie sceny
