Święta jak zwykle spędzaliśmy u dwóch rodzin. Na Wigilię pojechaliśmy do teściów, tam też zostawiliśmy kotę, a w pierwszy dzień świąt udaliśmy się do moich rodziców. Kot oczywiście nikomu poza nami nie daje się pogłaskać, z czym teściowa już niemal się pogodziła, zaś na widok teścia nasze słodkie maleństwo syczy ostrzegawczo pod hasłem "Tylko spróbuj podejść bliżej". Teściowie od niedawna mają psa, szczeniaka w typie sznaucera miniaturki. I zastanawialiśmy się, jak zwierzaki się dogadają. Cóż, pies usiłował się z Szarką zaprzyjaźnić i pobawić, co Szarka kwitowała puszeniem ogona i robieniem kociego grzbietu. Ale czara goryczy przelała się, gdy pies ośmielił się wejść do "kociego" pokoju i, jak przypuszczam, zbliżyć do kocich misek. Tu Szarka nie zdzierżyła, a że pies jest w tej chwili sporo od niej mniejszy, najprawdopodobnej oberwał po nosie i zwiał (nikt tej sytuacji nie widział, tylko słyszeliśmy). Od tego czasu raczej to pies unikał kota, niż odwrotnie.
I kilka kocich zdjęć z pobytu w gościach - jak widać Szarka nie była zbyt zestresowana:
Na koniec bonus, czyli zdjęcie naszej choinki, optymalizowanej dla kota - choinka mała, ale doniczka z ziemią ciężka, zaś wszystkie zabawki, prócz paru małych bombek, które powiesiliśmy wyżej, kompletnie nietłukące, z plastiku, papieru albo słomek.
