Fraszka pisze:Pozdrowienia dla Kasi
Pozdrowienia przekazane.

Piszę tak na koniec dnia żeby dzisiaj już nie oberwać. Była u mnie Kota7. Widziała białego Nikiego, który do niej się łasił. Widziała chore maluszki i niewydarzonego Żuczka. Stwierdziła, że to bardzo dziwne, ale u mnie, mimo że jest 30 kotów to jakoś ich nie widać, nie plączą się pod nogami, kiedy to jej własne 4 koty zajmują całą mieszkalną powierzchnię i wszędzie jest ich pełno. Wizyta była krótka. Kota7 wyszła, ale za chwilę zadzwonił telefon. Kota7 do mnie zadzwoniła z informacją, że w okienku piwnicznym mam kociaka z katarem. W pobliskich piwnicach nie ma kotów, więc zeszłam zobaczyć co to za malec. Siedziało to w uchylonym okienku i nie mogło się cofnąć, bo okno piwniczne jest wysoko od podłogi ani iść do przodu, bo przed nim stała Kota7. Podeszłam i chwyciłam malucha za kark. Rozległ się wrzask, kły i pazury wbiły się w moje dłonie. Kociak nie wiedział, że jak złapię to nie puszczę. Chwilę oglądałyśmy kociaka, jego zaropiały nosek i biegające po nim pchły. Nadeszła chwila, aby podjąć decyzję co z kociakiem zrobić. Puścić czy zabrać. Zdecydowałam, że biorę i poszłam z nim do weta. Jest to kotka. Wygląda na to, że szybko się oswoi. Na razie siedzi w areszcie a pchły z niej spadają po odpchleniu. Już ją wyczesywałam i ilość odchodów pchlich na niej jest przeogromna. Mała je i ma prowizoryczną kuwetę. Jeszcze z niej nie korzystała, ale podejrzewam, że życie wewnętrzne ma równie bujne jak zewnętrzne.

