» Czw gru 14, 2006 16:35
I znów nie jest dobrze. Ranka na łapce goiła się bardzo ładnie, Imaverolem przemywam łapkę, gencjaną przemywałam rankę (konsultowane). Wszystko ładnie pięknie, a tu wracam do domu po weekendzie, a dziewczyny mnie informują łaskawie, że "koty sraczkę miały". Późno już było, więc do weta niet, ale wieczorem patrzę, kupalek ładny, cały. I to był Demona ostatni kupal. W poniedziałek wieczorem. Od tamtego czasu nie widziałam, żeby cokolwiek zrobił. Nie wiem jak z siuśkami. No i tego samego wieczoru już wydawał mi się jakiś za ciepły. Ale ja zmarznięta byłam, to uznałam, że po prostu mi jest zimno. A tu we wtorek rano budze się wygrzana pod kołderką, a kot dalej gorący. No to fru do weta. Dostaje jakieś zastrzyki - antybiotyki na zbicie temperatury. Nic. Jeden zastrzyk - nic. Drugi - pół stopnia poprawy. Tzn wczoraj rano miał 40,5°C, wieczorem 40°C. Dziś rano 40,3°C. No i wet dał mu większą dawkę + coś jeszcze. Kot zrobił się dużo żwawszy (rz?), apetyt wrócił, zaczął chodzić nawet na tej bolącej jeszcze łapce. Ale na ile ta poprawa? Wet stwierdził, że jak po tej "końskiej" dawce leku nie będzie poprawy to jutro robimy testy białaczkowe. Ale on się nie załatwia... zrobić może jeszcze morfologię? Ratunku, co z tym kotem jest??
A Baster i Franka też jakieś słabiutkie są. A wczoraj u weta były, dostały zastrzyki i było lepiej...
