2 młode bezdomne koteczki z MińskaMaz.-zburzyli im komórkę:(

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon lis 20, 2006 8:48 2 młode bezdomne koteczki z MińskaMaz.-zburzyli im komórkę:(

Szukam domu dla dwóch (razem lub osobno) młodych, około 4-5 mies. Kotków. Dowiedziałam się o nich parę dni temu. Znajoma mojej mamy, pani Emilka, od dawna zajmuje się dokarmianiem bezdomnych kotów. Pomaga jej jeszcze inna pani i czasem moja mama i ja.

Sytuacja wygląda tak: na podwórku opuszczonego domu, latem, w jakieś komórce czy na strychu okociła się bezdomna kotka. Były trzy kociaki, z czego jeden już znalazł domek. Zostały jeszcze dwa: czarny i biało-szary. Niestety, nie mam dostępu do posesji, ale pod bramą jest spora szpara i tam pani Emilka zrobiła prowizoryczny daszek z papy, pod którym ustawia miski z wodą, mlekiem i jedzeniem. Koty karmione są dwa razy dziennie. Byłam przekonana, że są dzikie, bo ilekroć tam byłam to one nie podchodziły zbyt blisko. Pani Emilka wczoraj jednak powiedziała mi, że trzeba szukać im domu, bo one nawet dają się drugiej karmicielce brać na ręce i jeden kot już znalazł dom. Pani Emilka i ta karmicielka mają już po kilka kotów i nie mogą ich wziąć do domu. U mnie też sytuacja jest nieciekawa, bo moja kotka ciągle choruje. Od dawna walczymy z nawracającą grzybicą, (w tej chwili akurat ją ma) poza tym jest stałą pacjentką dr Garncarza (Ziuta jest nosicielką Herpesa). Wprowadzenie do domu dwóch młodych kotów mogłoby się skończyć chorobą ich albo mojej kotki. Myślałam o złapaniu ich i trzymaniu w łazience, ale na dłuższą metę to nie zda egzaminu, poza tym nie zgadza się na to mój mąż.
Robi się coraz zimniej, kociaki nie mają możliwości ukryć się w żadnej ciepłej piwnicy, bo w okolicy nie ma bloków. Serce mi się kraje jak widzę moją koteczkę wygrzewającą się przy kaloryferze, a te bąki tam marzną w jakiejś komórce…Kociaki na razie wyglądają w miarę zdrowo, ale pani Emilka obawia się, czy nie złapią kociego kataru, bo jest zimno. Ta druga karmicielka podobno zakrapla im oczy jakimiś kroplami, bo łzawiły im oczy.
Chciałam dzisiaj, tj. w niedzielę porobić im zdjęcia, poszłam tam dwa razy w ciągu dnia, zostawiłam jedzenie, ale żaden nie wyszedł, pewnie siedziały w tej komórce. Niestety brama była zamknięta. Pokręciłam się z aparatem pod bramą i poszłam. To była jedyna okazja żeby porobić fotki i wrzucić do ogłoszeń, bo w tygodniu wychodzę z domu o 6.20 rano kiedy jest ciemno i wracam o 17.30 kiedy jest ciemno…. Urlop już cały wykorzystałam. Wiem, że bez zdjęć będzie trudno znaleźć dom kotkom. Może jest jednak wśród czytających ktoś, kto akurat chciałby się dokocić słodkimi dwoma kociakami, a wygląd ich nie ma dla niego większego znaczenia…Ja myślę, że nie ma brzydkich kotów, tak jak kobiet:)

Koty są prawdopodobnie płci męskiej, niestety nie umiem tego ustalić. Są w Mińsku Mazowieckim, to jest ok. 45 km od Warszawy i tyle samo od Siedlec. Jeżeli ktoś by się zdecydował a nie miał możliwości transportowych, to mogłabym pomóc to zorganizować. Koty są jeszcze młode i na pewno szybko się oswoją. Moja koteczka trafiła do schroniska jak miała prawie rok, była prawie dzika, ale szybko się oswoiła, jak trafiła do domu, a te są dużo młodsze i na pewno szybko się zaaklimatyzują w nowym miejscu.
Idealnie by było, gdyby ktoś zechciał ich mamę, jest ona biało-szara i podobno jeszcze młoda.
Osobiście jej nie widziałam i nie wiem, czy jest wystarczająco oswojona.
Podaję telefon do Pani Emilki: 0-602-383-498 i stacjonarny: 0-25 758 68 57 (ona może coś więcej o nich opowiedzieć) oraz do mnie 0-606 450 268 (Bożena).
Ostatnio edytowano Pon mar 05, 2007 15:13 przez Mimisia, łącznie edytowano 3 razy

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Wto lis 21, 2006 13:03

Nikt nie dzwoni... :(
Naprawdę nikt nie chce ślicznych kociaków? Na pewno będą wdzięczne. Może to było naiwne, że zamieściłam ogłoszenie bez zdjęć, ale nie mam możliwości ich zrobić w tygodniu, bo jest ciemno.
Szkoda kociaków, pewnie wkrótce będą przymrozki, a ja nie znam nikogo w mojej miejscowości, kto zechciałby je przygarnąć. Przerażające jest to, jak wiele kotów szuka domów...Na ogłoszenie w lokalnej gazetce też nikt nie odpowiada...

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Śro lis 22, 2006 16:02

:( co robić...Jak myślicie, czy takie bezdomne koty mają dobrą odporność? Jak bym tak wzięła na "tymczas"...ale ten grzyb u mojej domowej koty jest taki bee...krwawe placki. Już prawie wyleczony, ale są jeszcze 3 krwawe ranki na głowie i plecach. Może mniejsze zło jest, jak koty siedzą na dworzu. Już sama nie wiem. Nie mogę ich wziąć do łazienki, bo nie ma tam okna i by zbzikowały, nie wiadomo ile czasu by zajęło szukanie im domu. To przecież może trwać bardzo długo.
Inna sprawa, że mój TŻ sobie nie wyobraża takiego rozwiązania.
Mam nadzieję, że zima nie przyjdzie szybko...

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Czw lis 23, 2006 9:45

Czyżby pierwszy sukces? Dałam parę ogłoszeń do internetu:) Był dzisiaj pierwszy telefon do Pani Emilki! Pani z Warszawy chce jednego kotka!!! Trzymajcie kciuki!!!

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Czw lis 23, 2006 10:01

Trzymam kciuki.
Mimisu dawaj jeszcze ogłoszenia w lokalnej prasie.
„Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a ich życie – to wieczna Treblinka”. -Isaac Bashevis Singer

"Zawsze warto być człowiekiem,
Choć tak łatwo zejść na psy!"
- Ryszard Riedel, Mirosław Bochenek

“Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy, żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy.” — Dave Ramsey
https://www.gismeteo.ru/weather-lodz-3203/

iwcia

 
Posty: 9147
Od: Czw kwi 28, 2005 6:52
Lokalizacja: Miasto włókienników :)

Post » Czw lis 23, 2006 10:24

iwcia pisze:Trzymam kciuki.
Mimisu dawaj jeszcze ogłoszenia w lokalnej prasie.


Dzięki za kciuki:)
Pani Emilka już dała ogłoszenie w lokalnej prasie i zero odzewu. Ja się dowiedziałam o tym, że te koty nadają się do adopcji dopiero w niedzielę. Wcześniej myślałam, że to dziczki, więc nie szukałam im domu, bo to chyba by było niemożliwe.

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Pon lis 27, 2006 10:05

Byłam w weekend nakarmić koty i udało mi się je sfotografować. Oto słodziaczki:
To są dwa młode, matka nie przyszła.
Przy bufecie:
Obrazek
Obrazek
Czarny w całej okazałości:
Obrazek
Ale było pyszne:
Obrazek
A to szaraczek:
Obrazek

Obrazek

Strasznie trudno jest o domek...Jedna pani dzwoniła, ale się rozmyśliła. Może fotki kogoś wzruszą...Szukamy dobrego domku, z cierpliwą pańcią lub pańciem, bo kiciusie są nieco strachliwe.

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Śro lis 29, 2006 14:27

EEEEEJ HOP!
Kitki w górę, bo noce coraz chłodniejsze...Ciepły domku odezwij się!!!

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Pon gru 04, 2006 9:49

Kociaczki nadal czekają. W piątek dostały tekturowy domek obity styropianem i przykryty folią, do którego od razu się wgramoliły, ale to tymczasowe rozwiązanie. Co będzie, jak ich bufet przykryje śnieg:(
Wczoraj byłam je nakarmić wieczorem, czekały wszystkie trzy ( w tym śliczna biało-bura mamusia). Zastałam porozwalane miski, oraz rozgrzebany kosz na śmieci, na ulicy obok bramy. Obok wałały się puszki po porannym karmieniu. Pewnie jakiś głodny pies się dobrał. Rano dałam im masę jedzenia, w tym suche, nie zostało ani okruszka, pewnie ten pies im zjadł. Te koty spędzają mi sen z powiek :(
Domku znajdź się!!!

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Pon gru 04, 2006 13:20

Witaj, tu mińszczanka na wygnaniu w stolicy.
Jeśli potrzebowałabyś pomocy z transportem Wawa - MM to ja czesto jezdzę autem, chętnie pomogę.
Jeśli możesz wydrukować zdjęcia, takie pojedyńcze, to może poproś forumową rybon36, która jest wetem w Mińsku o zgodę na powieszenie ogłoszenia papierowego w ich lecznicy (ona prowadzi lecznicę z Agą Miłkowską, dawniej na Florencji, teraz się przeprowadziły). One pomogły w adopcji wielu kotków.

Ja niestety nie pomogę, bo mam na tymczasie wirusowe zapalenie płuc i zarażam na potęgę.

trzymam kciuki za kociaki.
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.

sibia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8129
Od: Śro gru 07, 2005 17:15
Lokalizacja: Praga Północ (okolice trójkąta bermudzkiego)

Post » Pon gru 04, 2006 14:08

Sibia, dziękuję Ci serdecznie za radę. Że też na to nie wpadłam...Znam Agę osobiście, jeszcze ze szkoły, 3 tygodnie temu szczepiłam u niej inną znajdkę z Mińska, którą zaadoptowała moja mama (mama niestety nie chce więcej kotów, oprócz tej jednej). Za pomoc w transporcie dziękuję...Mam nadzieję, że jak już by się ktoś znalazł, to sobie poradzimy z panią Emilką, bo ona ma auto, ja również, tylko, że dopiero robię kurs prawa jazdy, ale poprosiłabym męża o pomoc. Żeby tylko był domek...
Dziękuję za kciuki:)

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Czw gru 14, 2006 13:32

Nie odzywałam się od tygodnia, bo nie miałam dostępu do internetu. Teraz zmieniłam Temat wątku, bo uznałyśmy, że szukanie domu tym kotom nie ma sensu.
Ale po kolei - w zeszły czwartek była iskierka nadziei - jedna Pani z TOZ zdecydowała się pomóc i zgodziła się zabrać całą trójkę do siebie do domku na działkę (sama mieszka w bloku), tam by je karmiła, po mału oswajała, wysterylizowała itp. W czwartek zapakowałyśmy z moją mamą i Panią Emilką transporter, kosz, kurczaczka na wabia i pełne radości i optymizmu zakradłyśmy się do styropianowego domku, w którym słodko spały dwa maleństwa (dowiedziałam się, że urodziły się w lipcu, a więc to jeszcze dzieci). Moja mama i Pani Emilka przystawiły transporter do domku i próbowały je tam przenieść. Kotki znalazły się w transpoterku, a Pani Emilka postanowiła jeszcze zajrzeć żeby sprawdzić czy wszystko OK. Tą sytuację wykorzystał mały szaraczek i dał chodu. Był zwinny jak węgorz. Całej operacji towarzyszyły dzikie wrzaski, jakby ktoś je obdzierał ze skóry. Złapałyśmy więc tylko czarnego. Potem jeszcze przez dwie godziny polowałyśmy na pozostałą dwójkę, ale spłoszone podchodziły tylko na 2 metry, łapały kurczaka i w nogi. Zrobiło się późno i postanowiłyśmy wrócić po nie na drugi dzień. Ja akurat byłam chora i miałam wolne, więc miałam czas. Mały brunecik został zainstalowany na werandzie u Pani Emilki, tam mu wstawiła drugi domek ze styropianu, było tam też stare łóżko pod które wszedł i za nic nie chciał wyjść. Na drugi dzień z łapanki z nowu nici - doszło do tego, że koty bały się siedzieć w swoim domku, a na nasz widok dostawały ataku paniki. Sytuacja stała się krytyczna - czarnulek nic nie jadł, tamtych się nie dało złapać i po dwóch dniach strajku głodowego Pani Emilka zmiękła i zawiozła kota z powrotem na stare włości. Teraz boi się nas jeszcze bardziej. A już były trochę oswojone, dawały się głaskać jak były głodne. Co myśmy narobiły! Naprawdę miałam nadzieję, że one się nadają do osowojenia i udomowienia. Nie mam pojęcia, jak my je wysterylizujemy, a mamuśka jest coś dziwnie okrągła, mam nadzieję, że to z przejedzenia, bo karmimy je bardzo obficie, 2 razy dziennie.

Cała ta sytuacja bardzo mnie podłamała. Mam nadzieję, że koty przetrwają zimę, te domki wstawiłyśmy do komórki, aby bardziej ochronić koty przed wilgocią i wiatrem. Ale i tak nie mogę spać, jak pomyslę, jaki stres one przez nas przeżyły.
Nie wiem, jak Wy sobie radzicie z takimi problemami, ja jestem rozbita...
Czy 5 miesięcy dla dzikiego kota to za późno na udomowienie?

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Czw gru 14, 2006 13:46

Mimisia pisze:Czy 5 miesięcy dla dzikiego kota to za późno na udomowienie?


Ja swoją Pyśkę, absolutnie dziką, złapalam do klatki łapki jak miala 8 miesięcy.. Pół roku ją oswajałam.. Ale teraz tylko ona przylatuje do mnie jak ją wołam po imieniu.. 8) :twisted: I jest największą gadułą ze wszystkich moich kociastych.. :twisted: Uwielbia mizianki, noszenie na rękach, a w ramach podziękowania za głaski liże mnie po rękach.. :D
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Czw gru 14, 2006 13:53

Aams, to bardzo budujące co napisałaś...Niestety, nie ma chętnych na oswojenie tych dziczków. Nie było sensu też tego czarnulka wysyłać do tej Pani samego, bo nie mieszkał by u niej w mieszkaniu tylko na działce, więc pewnie w szoku i z samotności uciekłby z tamtąd. Gdyby były razem, to co innego.
Moja schroniskowa Ziutka (wzięłam ją z domku tymczasowego od Iwci w lutym) też była bardzo dzika i zastraszona, a teraz z niej wielki pieszczoch. Wymagało to jednak dużo cierpliwości i miłości, a większość ludzi woli wziąć "gotowego mruczącego kanapowca" :?

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Czw gru 14, 2006 16:43

moje rude mialy 7....ale nie byly dzikieDZIKIE.
gdzies tu jest watek o rudym i biszkopcie....
skoro Twoje nie pogryzly przy ucieczce tzn ze nie sa takie dzikie,
skoro plakaly znaczy ze nie bylo tak zle.
wogole skoro daly sie wsadzic do transporterka dziki kot poprostu zdemolowalby wszytsko predzej niz wszedl do transportera...
poprostu dziki-calkiem dzikie nie reformowalny kot zachowuje sie inaczej.
one maja kontakt z ludzmi-sa do udomowienia pytanie tylko czy warto...
maja 5 miesiecy mozna bylo go juz ciachnac.....trzeba bylo go oswajac.

gagucia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3633
Od: Śro lip 20, 2005 2:54
Lokalizacja: Krasnygród

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ewar i 10 gości